Gigantyczny kredyt i wzrost zadłużenia miasta? Radni zdecydowanie powiedzieli: STOP!
Stan ulicy Kościuszki jest dramatyczny – to nie ulega wątpliwości. Usiana dziurami nawierzchnia, krzywe chodniki z tandetnej kostki, parkujące byle jak i gdzie samochody utrudniające ruch pieszym – tak wygląda jedna z najważniejszych dróg w mieście. Ulica wymaga kompleksowej przebudowy. Projekt prezydent Paweł Makuch oraz jego zastępca Konrad Sipiera mają gotowy. Problem w tym, że jest nie tylko piekielnie drogi i na jego realizację nie ma pieniędzy, ale powstał bez jakichkolwiek konsultacji społecznych.
Choć ulicę Kościuszki można nazwać reprezentacyjną (dziś to jednak kiepska wizytówka miasta), koncepcji przebudowy nie przedyskutowano nawet z tymi mieszkańcami, którzy mają tam swoje mieszkania, sklepy, punkty usługowe. Nie było spotkań poświęconych temu, jak droga powinna wyglądać, ani jaką funkcję ma pełnić: deptaka z wyeliminowanym ruchem samochodowym, czy może półdeptaka z ruchem jednokierunkowym, a może ruch dwukierunkowy powinno się utrzymać. Firma, której urząd miasta powierzył stworzenie projektu, nie przygotowała wizualizacji, choć w XXI wieku są one standardem. Jest tylko dokumentacja techniczna – zestaw kolorowych kresek i liczb. Można się z nich dowiedzieć, że Kościuszki będzie zwężona, wprowadzono by ruch jednokierunkowy od dworca w kierunku alei Wojska Polskiego, chodniki wyłożone zostałyby dobrej klasy kamieniej, a niektóre skrzyżowania byłyby wyniesione, żeby wymusić na kierowcach ograniczenie prędkości.
Tajemnice, groźba kar, pytania bez odpowiedzi
Sposób, w jaki władze Pruszkowa zabrały się za projektowanie ulicy, może szokować. Całość otoczona została tajemnicą. Radnym pozwolono obejrzeć dokumentację w trakcie jej tworzenia, ale pod groźbą kar finansowych sięgających 5 tys. zł, jeśli zrobią i upublicznią zdjęcia. Dopiero gdy wykonawca skończył prace i ostateczny projekt ujrzał światło dzienne, wyszło na jaw, jak wiele kontrowersyjnych rozwiązań zastosowano i ilu rzeczy nie zrobiono.
Projektant zapomniał na przykład o popularnym przystanku autobusowym na odcinku między al. Wojska Polskiego i ul. Bolesława Prusa. Nie wyznaczył też przystanku przy LO im. Kościuszki, chociaż bardzo by się przydał. W ogóle nie wiadomo, jak wyglądałaby sieć komunikacji miejskiej po wprowadzeniu jednego kierunku ruchu. Którędy kursowałyby autobusy linii 1, 2, 5, 6, 7, 60, 61? Przebudowa ul. Kościuszki oznaczałaby też konieczność wyremontowania ulicy Sobieskiego, żeby mogły nią pojechać autobusy 1, 7 i 60 wyjeżdżające z ulicy Chopina w kierunku dworca PKP. O ul. Sobieskiego w projekcie nie ma słowa.
Cały projekt sprawia wrażenie przygotowanego naprędce i pod presją czasu, żeby ruszyć z pracami przed wyborami i móc się nimi pochwalić, realizowanego bardziej z pobudek politycznych niż pragmatycznych. Tę tezę potwierdza fakt, że władze Puszkowa wystąpiły do rządu o dofinansowanie inwestycji i bez problemu je pozyskały. Tekturowy czek z kwotą 8,5 mln zł prezydenci z dumą zaprezentowali w towarzystwie m.in. posła PiS Zdzisława Sipiery.
„Prymitywizm”, „szantaż”
Żeby przyznane przez rząd dofinansowanie na przebudowę ul. Kościuszki można było formalnie przyjąć, należy znowelizować budżet miasta. I tutaj Paweł Makuch oraz Konrad Sipiera zderzyli się ze ścianą. Dlaczego? Bo radni uznali, ze wpisanie tych pieniędzy do budżetu wraz z wprowadzeniem szeregu innych poprawek oznaczałoby przyzwolenie na skokowe i gigantyczne powiększenie długu miasta, który pod rządami obecnej ekipy i tak szybuje w zastraszającym tempie. Do próby sił między radnymi a prezydentami doszło w czwartek 27 kwietnia na sesji Rady Miasta Pruszkowa.
Najpierw Karol Chlebiński (SPP) postawił pytanie, które już wcześniej zadawał skarbniczce miasta Annie Mielniczek, nie uzyskując odpowiedzi: jak zachowa się deficyt operacyjny, gdyby zestaw poprawek budżetowych zyskał akceptację radnych. Także tym razem pani skarbnik nie była w stanie podać informacji. Dopiero naczelnik Wydziału Finansów i Budżetu Łukasz Stępień zakomunikowal: deficyt wyniesie około 10 mln zł. – Czyli na koniec roku przekroczymy dziesięć milionów – skwitował Chlebiński.
Radny poinformował, że w kwietniu odbyły się dwa spotkania radnych z prezydentem Pawłem Makuchem, na którym radni negatywnie odnieśli się do pomysłu wprowadzania do budżetu rządowej dotacji na remont ulicy Kościuszki. – Z prostego powodu. Przyjęcie tego dofinansowania wymusiłoby zaciągnięcie kredytu na 27 mln zł w 2024 roku, bo tak wynika z wieloletniej prognozy finansowej. Dla mnie siłowe wprowadzanie środków, próba ich przepchnięcia na sesji, jednoznacznie wskazują na kierunek działań prezydenta Pruszkowa. Przyszło mi do głowy określenie, które dobrze pasuje do tej sytuacji. Prymitywizm. Prymitywizm to był nurt w malarstwie francuskim pod koniec XIX wieku charakteryzujący się tworzeniem obrazów przez artystów nieprofesjonalnych. W Pruszkowie mamy do czynienia z prymitywizmem samorządowym. Z mojej strony przyzwolenia na to nie ma – powiedział Karol Chlebiński.
Piotr Bąk (KO) z kolei argumentował, że wniosek o rządową dotację został złożony bez konsultacji z radnymi i był efektem jednoosobowej decyzji prezydenta. W takim razie również jednoosobową decyzją prezydent może te pieniądze rządowi zwrócić. Również Bąk podjął wątek wiszącego nad miastem widma zaciągnięcia aż 27 mln zł kredytu w związku z koniecznością sfinansowania przebudowy ulicy Kościuszki. – A to nie jest pełna kwota, należałoby doliczyć jeszcze koszt przebudowy ulicy Sobieskiego, który nie jest znany. Czy dziś stać nas na takie wydatki, przy takiej sytuacji budżetowej? – pytał. – Całkowity koszt przebudowy ulicy Kościuszki szacowany jest na 24 mln zł. Według mojej oceny za te pieniądze można by wyremontować przynajmniej 10 ulic w normalnym standardzie. Na spotkaniu u pana prezydenta wyraźnie zasugerowałem, żeby nie wprowadzać dotacji do budżetu metodą na siłę. Jak widać, siłowe próby dalej są w modzie. Wydaje mi się, że te spotkania były bezcelowe, w przyszłości należy do nich podchodzić z bardzo dużą rezerwą. Mnie uczono, że jak dwie strony umawiają się na coś, to potem to realizują – mówił Bąk.
Radny odwołał się do dobrych praktyk w Brwinowie, gdzie burmistrz, zanim wystąpi o dofinansowanie jakiejś inwestycji ze źródeł zewnętrznych, prosi radnych o akceptację, dzięki czemu zawierana jest swoista umowa oznaczająca przyzwolenie na realizację zadania. Przypomniał też, że projekt ulicy Kościuszki nie był z radnymi konsultowany, został tylko pokazany. Powiedział, że czuje się przez władze Pruszkowa szantażowany.
Jaka była reakcja prezydentów? Padły doskonale znane argumenty o blokowaniu przez radnych inwestycji, o tym że nie ma przepisu obligującego do konsultowania z nimi pomysłów na pozyskanie dofinansowania, że projekt można znaleźć w Biuletynie Informacji Publicznej w dokumentach przetargowych.
Dlaczego zarówno Karol Chlebiński, jak i Piotr Bąk tak dużo mówili o szantażu i stosowaniu siły przez prezydentów? Bo Paweł Makuch zapis o rządowej dotacji na ulicę Kościuszki umieścił, tradycyjnie, w jednym bloku z innymi, mniej lub bardziej ważnymi poprawkami. Na przykład w towarzystwie poprawki dotyczącej przesunięcia środków na przebudowę ulicy Grunwaldzkiej czy dołożenia pieniędzy na budowę ścieżki pieszo-rowerowej wzdłuż Utraty, bo przetarg wyszedł drożej niż zakładano. Radni mieli do wyboru: przegłosować całość albo odrzucić. Wybrali to drugie.
Na „tak” (czyli za przyjęciem noweli budżetu) głos oddało zaledwie pięciu radnych z popierającej prezydenta, jednak powoli topniejącej frakcji: Jakub Kotelecki i Grzegorz Szachogłuchowicz (niezrzeszeni) oraz Kazimierz Mazur, Dariusz Krupa i Paweł Zagrajek (PiS). Na „nie” było aż 16: w całości kluby SPP i KO, niezrzeszeni: Edgar Czop, Anna-Maria Szczepaniak, Anna Wasielewska, Andrzej Kurzela. Na stronę opozycyjną wobec Pawła Makucha przeszła też (przynajmniej w tym głosowaniu) Ewa Białaszewska-Szmalec z Prawa i Sprawiedliwości. Od głosu wstrzymał się Jacek Rybczyński (formalnie w klubie SPP, ale w wielu głosowaniach raczej sprzyjający prezydentowi).
Prowizorka, czyli planowanie po pruszkowsku
Jakie skutki dla Pruszkowa będzie miało odrzucenie całego bloku poprawek do budżetu? Coraz bardziej realna staje się wizja kompromitacji związanej z budową wiaduktu nad torami PKP na Papierni. Po otwarciu wiaduktu pod koniec tego roku dojazd do niego od strony Piastowa zapewne będzie prowadził wąską, dziurawą ulicą Grunwaldzką. To oczywiste, że droga powinna zostać przebudowana, poszerzona, wraz z wykonaniem wygodnego wlotu w Aleje Jerozolimskie, jednak sposób planowania tego zadania stawia pod dużym znakiem zapytania panowanie Pawła Makucha nad polityką inwestycyjną miasta. Kiedy w 2018 roku obejmował on w Pruszkowie rządy, wiadukt był na etapie projektu. Było wiadomo, że wraz z nim trzeba przygotować dojazdy. Choć trudno w to uwierzyć, prezydent nie zabezpieczył na nie środków w budżecie w 2023 roku, choć już za kilka miesięcy wiadukt będzie gotowy! Dlaczego? Czy zapomniał? Na to pytanie radni do dziś nie otrzymali odpowiedzi.
Miastu grozi też utrata części unijnej dotacji na ścieżkę rowerową wzdłuż Utraty, jeśli nie zdąży jej wybudować do końca tego roku. Ta ścieżka to zresztą kolejny pruszkowski dziwoląg. Miał powstać wygodny, atrakcyjny ciąg pieszo-rowerowy dla matek z wózkami, dzieci na wrotkach, rowerzystów. Dziś okazuje się, że na zbudowanym już odcinku na Gąsinie nawierzchnia jest kamienista, przypomina kruszony gruz i bardziej wygląda jak plac budowy niż skończona trasa. W dodatku na wysokości parku tworkowskiego wzdłuż zaplanowanej ścieżki z niewiadomych powodów ma stanąć wysoki płot z pootwieranymi furtkami, z których będą korzystać dzikie zwierzęta. Po co komu taki płot? Tutaj również odpowiedzi nie ma, a inwestycja coraz częściej nazywana jest kuriozalną. Nie brakuje głosów, że radni powinni zablokować budowę ścieżki na tworkowskim odcinku – nie zgadzając się na dołożenie pieniędzy w ramach poprawki do budżetu – żeby zapobiec trwonieniu publicznych środków na bezsensowne rozwiązania.
Jaki scenariusz jest dziś najbardziej prawdopodobny? Prezydent Paweł Makuch zapewne lada moment przedłoży radnym kolejny pakiet poprawek do budżetu, już bez ulicy Kościuszki, za to z ulicą Grunwaldzką (obawy przed kompromitacją związaną z otwarciem wiaduktu bez wygodnego dojazdu są coraz większe). Oczywiście, przegłosowanie tych zmian będzie oznaczało kontynuację procesu zadłużania miasta, choć w nieco mniejszym tempie. Zamiast 27 mln zł kredytu (tyle trzeba by wziąć z banku, gdyby miała zostać przebudowana ulica Kościuszki) miasto będzie musiało w przyszłym roku zaciągnąć „jedynie” około 17 mln.
Gdy Paweł Makuch przejmował rządy w Pruszkowie, dług miasta sięgał 88 mln zł. Na koniec 2022 roku było to już 165 mln zł. Wskaźniki wciąż są bezpieczne, ale sytuacja budżetu staje się coraz bardziej napięta. Swoim następcom Paweł Makuch i Konrad Sipiera zostawią miasto w naprawdę trudnej sytuacji finansowej.