Gębicz: Nie widzę w mieście zmiany, Piotr Bąk zachowuje się jak Paweł Makuch
Mówił, że jeśli przegra wybory prezydenckie, zniknie ze sceny, zakończy wszelką działalność społeczną i wróci do biznesu. Ludzie nie dowierzali, ale on zrobił dokładnie to, co zapowiedział. Do tego stopnia skutecznie, że wielu zastanawia się, dokąd Arkadiusz Gębicz wyjechał i czy kiedykolwiek wróci do miasta.
Sławomir Bukowski: No więc, gdzie jest Gębicz?
Arkadiusz Gębicz: Jak to gdzie? Gębicz siedzi w Tworkach, ulica Kręta 11, zamknął żółtą furtkę od środka i spełnia obietnicę przedwyborczą, ponieważ dotrzymuje słowa.
Zniknięcie to była obietnica?
Arkadiusz Gębicz: Mój plan B. Nigdy nie kryłem, że planem A było dokonanie przewrotu politycznego w Pruszkowie polegającego na tym, że po zdobyciu władzy zacznę z tej władzy racjonalnie i umiejętnie korzystać, bogaty o wiedzę, którą przyswajałem przez pięć lat. Ta pięcioletnia nauka bywała męcząca i wciąż dokręcała emocjonalną śrubę, kiedy dochodziło do kolejnej porażki, a potem do zwycięstwa moralnego, znów do porażki i zwycięstwa i tak na przemian. W tunelu wciąż widziałem jednak światło – to miała być władza oznaczająca możliwość merytorycznego działania i zbudowania czegoś nowego, czego w Pruszkowie nikt dotąd nie próbował stworzyć. Tutaj od zawsze rządziły kliki, grupy interesów. Chciałem to przerwać. Przez pięć lat pokazywałem ludziom, jak można system naprawić, ale okazało się, że nie dotarłem do nich z tym przekazem.
Koalicja Obywatelska i Piotr Bąk po władzę szli z hasłem: „Przywróćmy Pruszków mieszkańcom”. Masz dziś poczucie, że mieszkańcy odzyskali Pruszków?
Arkadiusz Gębicz: Zastanawiałem się, co ci odpowiedzieć, jak mi zadasz tego typu pytanie, bo znowu wystawisz mnie na strzał. Bo jeśli powiem, co myślę o tych dwóch tygodniach Piotra Bąka…
A co myślisz?
Arkadiusz Gębicz: Gdyby z informacji zamieszczanych na profilu fejsbukowym miasta Pruszkowa wyciąć nazwisko „Piotr Bąk” i wstawić w to miejsce „Paweł Makuch”, to zmiana byłaby niedostrzegalna. Nadal mamy zdjęcia z przedszkola, z wydarzeń kulturalnych, są kwiaty, buziaki i wszystko wygląda, jakby miasto działało dobrze. Więc po co właściwie była ta zmiana? Żeby była jasność: nie wiem, co teraz dzieje się w urzędzie, a plotek nie słucham. Może Bąk coś robi, natomiast informacja, która wychodzi na zewnątrz, wskazuje, że mamy do czynienia z ciągłością władzy do bólu. Były wybory, ale nic się nie zmieniło.
Co miałoby się zmienić?
Arkadiusz Gębicz: Ja, rysując sobie w głowie scenariusz planu A, czyli wygraną w wyborach, założyłem, że od pierwszej chwili zacznę podejmować ostre decyzje. Restrukturyzacja urzędu, zatrzymanie wydatków, które są zbędne, zwołanie w trybie pilnym walnych zgromadzeń w spółkach TBS i MZO, zwolnienie ich prezesów rękami rad nadzorczych, a gdyby rady nie chciały to wymiana członków rad nadzorczych. Chciałem zrobić przewrót. Widzisz jakiś przewrót po tych dwóch tygodniach?
Póki co, nie.
Arkadiusz Gębicz: My wszyscy, oponenci Pawła Makucha, szliśmy do wyborów z potężną krytyką jego władzy. Jeden z kontrkandydatów Makucha wygrał i nagle okazuje się, że za Makucha chyba nie było tak źle, skoro nic się w mieście nie zmienia.
Kiedy w październiku ub. roku opozycja demokratyczna wygrała wybory parlamentarne, natychmiast przystąpiła do porządków, zaczęła rewolucję kadrową w spółkach Skarbu Państwa, w mediach publicznych…
Arkadiusz Gębicz: …właśnie, miotła zaczęła zamiatać. Żeby było jasne: to co zrobiła Koalicja Obywatelska w kraju, mnie się nie podoba. To, co uczyniono z mediami publicznymi, to kryminał, ludzie, którzy są za to odpowiedzialni, powinni siedzieć. To było bezprawie. Zadziałała stara polska zasada TKM, czyli teraz k… my. Jak wcześniej prokuratura ścigała peowców, tak teraz ściga pisowców. Nowe władze kraju były jednak gotowe na realizację ostrego, wojennego scenariusza. Natomiast w Pruszkowie, odnoszę wrażenie, znów na stanowisku prezydenta mamy gościa, który jest zaskoczony tym, że wygrał. W 2018 roku Paweł Makuch też był zaskoczony, a z władzy, którą zdobył, nie potrafił uczciwie korzystać.
Może rewolucja w mieście dopiero przed nami?
Arkadiusz Gębicz: Załóżmy, że Bąk jest długodystansowcem i wolno się rozpędza. Ale zwróć uwagę na niuanse: drugi dzień w urzędzie, a on wysyła w świat informację, że obaj z Michałem Landowskim muszą pracować oflline, bo panowie Makuch z Sipierą wykupili służbowe komputery i zabrali do domu. Ja, gdybym wszedł do urzędu i zobaczył puste biurko, poszedłbym do Nowej Stacji i po prostu ten komputer sobie kupił. Landowski mówił o wymaganiach proceduralnych, ale to bzdura. Zakupy do 10 tysięcy zgodnie z regulaminem zakupów Urzędu Miasta Pruszkowa robi się z wolnej ręki i bez zapytań ofertowych. Ja laptop do pracy biurowej kupiłem sobie za 2,5 tys. zł i w zupełności mi wystarcza. Oni mieli robić rewolucję w mieście, a mają problem żeby odebrać mejla, bo nie mają komputerów.
Piotr Bąk i Michał Landowski zaczęli od przeglądu kadr, nie wiedzieli z kim będą pracować.
Arkadiusz Gębicz: I dlaczego nadal zatrudniona jest siostra Pawła Makucha? Przecież to był jawny nepotyzm, gdy w poprzedniej kadencji została awansowana na kierownicze stanowisko. Ja planowałem, że już na pierwszej sesji rady miasta, zaraz po zaprzysiężeniu i założeniu na szyję łańcucha, podpiszę zarządzenie zmieniające schemat organizacyjny urzędu, stworzę nowe wydziały i zlikwiduję część dotychczasowych. To pozwoliłoby zwolnić naczelników i na nowo zatrudnić tylko tych, którzy są dobrzy, bo paru fachowców tam jest. Natomiast pani Makuch-Twarowska powinna stracić pracę dla zasady, już w pierwszej minucie rządzenia miastem przez nowego prezydenta. I nie tylko ona, razem z nią naczelnicy wydziałów ochrony środowiska, mienia i estetyki miasta czy edukacji – przecież oni cieszą się bardzo złą opinią nawet wśród ludzi, z którymi na co dzień pracują. Tymczasem co zrobił Bąk? Poszedł do dyrektorów placówek oświatowych z kwiatami. Śmiałem się, że postanowił dowiedzieć się, kto rządzi w przedszkolach.
Obserwuję, co ludzie piszą na forach dyskusyjnych w internecie, krytyki nowych władz Pruszkowa jakoś nie dostrzegam. Może rewolucji jednak nie oczekiwano?
Arkadiusz Gębicz: Do tej pory uważałem, że Polacy jako naród, na poziomie kraju, nie potrafią wybierać władz, bo mają krótką pamięć, a wobec polityków trzeba być pamiętliwym. Decydują się raz na jedną, raz na drugą opcję, a odbywa się to na zasadzie wyboru mniejszego zła. Łudziłem się, że na poziomie samorządu obywatele jednak wykażą mądrość i nie pozwolą znów się skrzywdzić, jak to miało miejsce w 2018 roku. Wtedy pruszkowianie zaufali człowiekowi, który mienił się niezależnym, chcieli zmiany i jej dokonali, jednak Paweł Makuch szansy, jaką dostał od społeczeństwa, nie wykorzystał. Teraz mieszkańcy znów wymienili prezydenta na takiego, który nie zrobi tego, co obiecywał.
Ja stawiam tezę, że ludzie potrzebowali odtrutki. Odtrutką na teoretycznie bezpartyjnego Makucha, który zbratał się z PiS-em do tego stopnia, że różnice między nimi się zatarły, była właśnie KO.
Arkadiusz Gębicz: Nie. Idąc skrajnie w drugą stronę wybraliby ludzi, którzy działali w naszym społeczeństwie od lat, nie mieli nad sobą partyjnych szyldów i gwarantowali, że nie wejdą w sojusz z żadną partią polityczną. My nie byliśmy jak Makuch, nie wyskoczyliśmy jak królik z kapelusza dwa miesiące przed wyborami. Ludzie, którzy stali obok mnie, wielokrotnie pokazali, że faktycznie zależy im na pracy dla miasta i to nie był tylko polityczny marketing. Tymczasem mieszkańcy poszli w kierunku dla mnie niezrozumiałym, oddali władzę partii, w dodatku wodzowskiej, bo KO taka właśnie jest.
W takim razie jaką widzisz przyszłość dla Pruszkowa?
Arkadiusz Gębicz: W kwietniu wygrała KO, ale Pruszków przegrał. Rozwój będzie następował w kierunku kolejnej dzielnicy Warszawy, staniemy się taką drugą Wolą. Na 19 km kwadratowych będzie mieszkać nawet 100 tys. ludzi.
Dlaczego tak uważasz?
Arkadiusz Gębicz: Przecież Bąk wziął na zastępcę Michała Landowskiego! Ja prywatnie go lubię, ale to człowiek, który nie ma sztywnego kręgosłupa, będzie wykonywał polecenia wydawane z tylnego siedzenia, na którym siedzi Andrzej Kurzela i spółka. Jestem gotowy założyć się z tobą, że Piotr Bąk do końca tej kadencji nie spełni jednej ze swoich najważniejszych obietnic – nie przygotuje uchwały krajobrazowej. Koalicja Obywatelska w Pruszkowie to przecież także Adrian Ejssymont, obecny starosta, który dla mnie jest królem banerozy w mieście, bo działa w branży reklamowej. Bąkowi na tę uchwałę nie pozwolą ludzie z jego własnej partii.
Przez pięć lat budowałeś swoją pozycję w mieście na opozycji wobec Pawła Makucha. Co byś mu powiedział, gdybyś go teraz spotkał w sklepie?
Arkadiusz Gębicz: Tylko „dzień dobry”, bo co więcej? On jest dziś panem Nikt. To człowiek, który mógł zostać samorządowym mężem stanu, ale swoją szansę prymitywnie roztrwonił wykorzystując władzę do uwłaszczenia kolegów i swojej rodziny. Piotr Bąk obiecywał tę stajnię Augiasza posprzątać, ale tego nie robi. Ja już czekam, aż ludzie zaczną okazywać zniecierpliwienie. Myślę, że to kwestia czasu.