Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Czy Utrata wymaga renaturyzacji?

Jasiek OCHNIO
Forsowana przez władze miasta inwestycja w obrębie Utraty nazywana jest naprzemiennie “rewitalizacją” lub “renaturyzacją”. Jej realizacja wywołuje wątpliwości i zaniepokojenie wśród mieszkańców Pruszkowa. Czy działania magistratu faktycznie uzdrowią rzekę, czy może przyczynią się do dewastacji cennych siedlisk?
Rzeka Utrata
Ilustracja: Rzeka Utrata

Rys historyczny

Utrata jest rzeką, która przez cały XX wiek była silnie przekształcana przez człowieka. Przez ostatnie sto lat przeszła dwie regulacje – pierwszą pod koniec lat 20.  drugą pół wieku później, w pierwszej połowie lat 70. Świadectwo robót prowadzonych na rzece możemy znaleźć dziś w archiwalnych artykułach pruszkowskich czasopism.

“Wskutek zbyt płytkiego i wąskiego swego koryta Utrata nie odbiera należycie wód swojego dorzecza, zabagnia role i łąki, a w mokrych latach powoduje kolosalne straty rolnictwu i zdrowotności – nie darmo nazwano ją przecież Utratą" - czytamy w miesięczniku Echo Pruszkowskie nr 9/1924, jako uzasadnienie podjęcia pierwszych działań regulujących rzekę.

Spojrzenie na regulację Utraty z nieco innej perspektywy przedstawia autorka tekstu z 1980 roku ukazanego na łamach Przeglądu Pruszkowskiego:

“Utrata, przepływająca przez centrum Pruszkowa i stanowiąca przed laty niewątpliwą jego ozdobę, z biegiem czasu stawała się stopniowo cuchnącym ściekiem nie mającym nic wspólnego z tą piękną niegdyś rzeką. Przyczynił się do tego rozwój przemysłu w mieście i przyległych, a położonych w zlewni Utraty osiedlach oraz kanalizacja tych osiedli i odprowadzanie ścieków bezpośrednio do rzeki. Wieloletni brak konserwacji cieku spowodował osadzanie się w dnie i na skarpach namułów, co wydatnie zmniejszyło zdolność przepustową koryta.”

Regulacja Utratu na terenie Pruszkowa

"Regulacja Utraty na Terenie Pruszkowa" - Przegląd Pruszkowski nr 1, 39-42, 1980 r.

W pierwszym przypadku regulacja miała więc  na celu osuszenie zabagnianych przez rzekę terenów celem zwiększenia ich przydatności rolniczej. W drugim zaś regulacja miała sprawić, że zanieczyszczone ściekami przemysłowymi i komunalnymi wody, spowalniane przez zamulone koryto, szybko opuszczą miasto i poprawią warunki sanitarne okolic Utraty. Ocena tych działań jest z perspektywy czasu stosunkowo trudna. Nie jest bowiem adekwatne przyjęcie do niej współczesnych realiów, stanu wiedzy oraz potrzeb społeczeństwa. Takie podejście ostateczną ocenę może uczynić nie tylko nietrafną, lecz wręcz krzywdzącą dla specjalistów, którzy proponując takie a nie inne rozwiązywania działali w dobrej wierze.

Utrata i okolice kościoła żbikowskiego

Starorzecze Utraty w okolicy kościoła na Żbikowie - lata 50. (Fot.: dulag121/pruskoviana)

Dzisiaj, zdaniem wielu obrońców przyrody, rzeki powinny pozostać takie, jakimi uczyniła je sama natura. Również w Pruszkowie nie brakuje osób, które na co dzień poświęcają wiele energii, by chronić i pielęgnować środowisko przyrodnicze. W tym miejscu naturalnie rodzi się więc pytanie – czy  zrenaturyzowanie Utraty nie jest wręcz konieczne?

Rewitalizacja i renaturyzacja

Nie jest możliwe ustalenie jednoznacznych definicji pojęć renaturyzacji oraz rewitalizacji rzeki. W zależności od opracowania, pojęcia te często traktuje się zamiennie. W ogólnym rozrachunku cel jest jednak ten sam – przywrócenie walorów przyrodniczych i krajobrazowych rzekom zdegradowanym, czyli przekształconym i zanieczyszczonym przez człowieka. Działania te obejmują wszelkiego rodzaju zabiegi techniczne, które mają umożliwić rzece “wzięcie sprawy we własne ręce”. To jest właśnie kluczem obydwu pojęć – renaturyzując rzekę tylko uruchamiamy proces, który trwa od kilkunastu do kilkudziesięciu lat. Pokładamy więc nadzieję w naturalne zdolności przyrody do samoregulacji, choć człowiek powinien się temu procesowi przyglądać, by móc w ostateczności interweniować.

Rzeka jest środowiskiem, które w porównaniu do innych ekosystemów zmienia się najszybciej i najintensywniej. Procesy te, choć znacznie spowolnione, nie są całkowicie zatrzymywane przez regulację i bez zabiegów podtrzymujących stan ujarzmienia rzeki, ta w końcu powróci do swojego naturalnego biegu. Tak dzieje się właśnie w przypadku Utraty.

Od ostatniej regulacji Utraty minęło już niemal 50 lat. W tym czasie nie wykonywano dodatkowych zabiegów regulacyjnych, bądź wykonywano je w stopniu na tyle niewielkim, by dolina rzeki mogła kształtować się w naturalny sposób. Wiedząc to, należy zadać sobie pytanie – czy Utrata do tej pory nie zrenaturyzowała się sama?

Renaturyzacja zrenaturyzowanej rzeki

Spacerując brzegiem Utraty na wysokości parku tworkowskiego ciężko nie ulec wrażeniu, że obcuje się z prawdziwie dziką naturą. Tylko wprawne oko dostrzeże, że Utrata jest tak naprawdę uregulowana. Jak widać, po zaledwie kilkudziesięciu latach rzeka powróciła do stosunkowo dzikiej i naturalnej formy.

Sprawa ma się zupełnie inaczej po drugiej stronie miasta – na Gąsinie. Tam rzeka niezmiennie płynie w prostym, wybetonowanym korycie, pośrodku łąk pozbawionych wyższej roślinności. Chcąc renaturyzować Utratę, należałoby skupić się właśnie na jej gąsińskim odcinku, ograniczając działania w obrębie odcinka tworkowskiego jedynie do oczyszczenia koryta oraz zadbania o czystość wód. 

Odbetonowanie koryta, podłączenie do istniejących starorzeczy i zadrzewienie – to działania, które można byłoby zastosować na gąsińskim odcinku Utraty, by i w tym rejonie miasta po kilkudziesięciu latach rzeka wyglądała co najmniej na tak dziką, jak to ma dziś miejsce w Tworkach.

Starorzecze Utraty obecnie

Starorzecze Utraty w dzielnicy Żbików i Gąsin dziś (Fot.: Google Maps)

Prace prowadzone obecnie na wysokości Malich i Tworek z całą pewnością nie mogą być nazwane rewitalizacją ani renaturyzacją. Jest to zwyczajna inwestycja budowlana prowadzona w obrębie doliny Utraty, o relatywnie niewielkim związku ze swoją oficjalną nazwą – “Poprawa jakości środowiska poprzez kompleksowy rozwój terenów zielonych w Pruszkowie”.

Odpowiadając na pytanie zawarte w tytule artykułu – Utrata nie wymaga renaturyzacji.  Szczególnie nie wymaga jej tam, gdzie aktualnie prowadzone są intensywne prace budowlane, w istocie niszczące to, co rzece do tej pory udało się odzyskać.

Komentarz autora:

Jak stwierdził na środowym spotkaniu z mieszkańcami prezydent Paweł Makuch, inwestycja w obrębie parku tworkowskiego jest potrzebna, by mieszkańcy z innych rejonów miasta mogli tu przyjść i odpocząć. Powstaje jednak pytanie, czy jako mieszkańcy chcemy ponieść aż tak duży koszt planowanych działań. Nie chodzi tu tylko o kwestie finansowe –  tworzenie infrastruktury zwiększającej dostępność wiąże się wszakże z niszczeniem bogatych siedlisk, które są głównym powodem odwiedzania tych terenów. Wybór pomiędzy zwiększeniem dostępności a pozostawieniem natury w niezmienionej formie nie jest oczywisty i może budzić wiele emocji.

Jedynym elementem inwestycji wartym uwagi jest ścieżka rowerowa, która połączyłaby Malichy z Michałowicami oraz centrum Pruszkowa. Trasa ta jest zresztą postulowana przez mieszkańców Malich od dłuższego czasu. Nie ulega wątpliwości, że budowa trasy rowerowej o szerokości 2-2,5 metra jest znacznie mniejszą ingerencją w środowisko, niż tworzenie większych obiektów – polanek z ławkami, leżakami i sztucznymi nasadzeniami.

W tym momencie jednak ważniejsza od dyskusji nad kształtem i sensownością inwestycji oraz słowem, które dobrze by ją opisywało (renaturyzacja, rewitalizacja, remont itp.) jest walka o jej jak najszybsze zatrzymanie. Cała nadzieja w mieszkańcach, którzy chyba tak jak nigdy wcześniej połączyli swe siły, by chronić to, co natura ma nam do zaoferowania w Pruszkowie.

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: