Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Czy prezydent Pruszkowa złamał dyscyplinę finansów publicznych?

Skierowanie wniosku w tej sprawie do rzecznika dyscypliny zapowiedział radny Karol Chlebiński.
REDAKCJA POLECA
Makuch Dyscyplina Finansów
Ilustracja: Makuch Dyscyplina Finansów
Zpruszkowa Png 13

Sławomir BUKOWSKI

Bomba wybuchła w poniedziałek 11 września na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Pruszkowa, zwołanej na wniosek prezydenta Pawła Makucha. Miało na niej dojść do przesunięć w tegorocznym budżecie miasta i znalezienia kwoty 806 tys. zł, aby dopłacić wykonawcy budowy parkingu park&ride oraz ulicy Pawiej w rejonie stacji WKD w Pruszkowie.

Bombę odpalił przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska, zarazem szef klubu SPP Karol Chlebiński. – Powiem szczerze, że jestem zaskoczony ze względu na to, że wczoraj byłem na ulicy Pawiej i ta inwestycja jest już skończona. Jak to jest, że występujecie państwo o 806 tys. zł? To niebagatelna kwota. Co jest powodem? Proszę o wyjaśnienie fenomenu przedstawiania radzie czegoś, co moim zdaniem jest niezgodne z zasadami planowania inwestycji – zapytał.

Na sesjach i komisjach rady miasta w Pruszkowie informacji rzadko udzielają prezydent z zastępcą, choć to oni reprezentują urząd – zrzucają ten obowiązek na podległych sobie pracowników. Tak było i tym razem. Radnemu odpowiedział Arnold Hensoldt, zastępca naczelnika Wydziału Realizacji Inwestycji.

– Parking rzeczywiście jest w stanie zawansowania takim, jak pan radny widział, nie ma jeszcze tylko pozwolenia na użytkowanie. Około 50 proc. tej kwoty (czyli połowa z 806 tys. zł – przyp. red.) stanowi waloryzacja, mamy podstawę żeby co najmniej 400 tys. zł uwzględnić jako waloryzację będącą następstwem podpisania umowy i obecnej sytuacji rynkowej, zarówno wojny na Ukrainie, jak i covidu. Waloryzacja wykonawcy się należy. Nie posiadamy też środków na część prac, jakie były konieczne do zrealizowania całości inwestycji. Zwróciliśmy się do państwa, żeby te środki uzupełnić. Aby nie zatrzymywać całego procesu inwestycyjnego, pewne rzeczy dzieją się równolegle. Pojawiło się gros robót zaniechanych, pojawiły się również roboty dodatkowe, stąd ta sytuacja. Ograniczeniem był dla nas czas realizacji projektu, do którego gmina przystąpiła z innymi partnerami. Żeby nie zaburzać całego procesu, pewne rzeczy były realizowane równolegle – tłumaczył Hensoldt, nie podając jednak o jakie konkretnie prace dodatkowe chodziło.

Karol Chlebiński zwrócił się więc do odpowiedzialnego za inwestycje w mieście wiceprezydenta Konrada Sipiery. – Zrozumiałem, że wykonaliście część prac bez zabezpieczenia środków w budżecie? Padło określenie, że robiliśmy coś równolegle. Ja mam wrażenie, że jesteśmy w równoległej rzeczywistości. Mam nazwać to wprost? Ta sprawa powinna być skierowana do rzecznika dyscypliny finansów publicznych i z takim wnioskiem wystąpię do przewodniczącego rady – zapowiedział radny.

Wiceprezydent Sipiera odpowiedział w podobnym tonie, co Arnold Hensoldt. Tłumaczył, że realizacja inwestycji to był złożony proces, urząd zmagał się z szeregiem problemów, a jednym z nich był krótki czas na dopełnienie dokumentacji projektowej. – Jeśli pan przewodniczący Chlebiński ma tak daleko idące wnioski, prawo do składania donosów istnieje – oznajmił.

– Proszę nie używać takich określeń jak donos. My tu wszyscy działamy dla dobra miasta. Dbamy o jego finanse i zrównoważony rozwój – przywołał wiceprezydenta do porządku radny Józef Moczuło (SPP).

Pomijając przepychanki słowne, z informacji przedstawionych przez Wydział Realizacji Inwestycji oraz wiceprezydenta Konrada SIpierę wynika, że urząd zgodził się na zrealizowanie przez wykonawcę robót dodatkowych nie mając na to zabezpieczonych pieniędzy w budżecie. A to w polskim systemie prawnym może oznaczać złamanie ustawy o dyscyplinie finansów publicznych. Ustawa zezwala władzom gmin podpisywać umowy na realizację inwestycji tylko do wysokości kwot zapisanych w budżecie. W tym wypadku kwota na roboty dodatkowe wynosiła zero złotych.

– Przepisy ustawy o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych przewidują, że takim naruszeniem jest zaciągnięcie zobowiązania z przekroczeniem zakresu określonego w budżecie – tłumaczy, poproszony przez portal zpruszkowa.pl o komentarz, Jakub Dorosz-Kruczyński, prawnik, aktywista. – Jeżeli prezydent miasta zawiera umowę lub aneks do umowy, to wartość tej umowy nie może być wyższa niż kwota określona w budżecie na cel jej sfinansowania. Z informacji, które zostały przedstawione na poniedziałkowej sesji wynika, że wykonawca parkingu przy ul. Pawiej zwrócił się do miasta z wnioskiem o zawarcie aneksu mającego na celu zwiększenie wartości robót. Prezydent Pruszkowa zawarł ten aneks w sytuacji, w której środki zabezpieczone w budżecie wystarczyły na pokrycie tylko pierwotnych kosztów inwestycji. Dlatego już po zawarciu aneksu przygotowano zmiany do budżetu zwiększające te kwoty. A zatem wiele wskazuje, że doszło do naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Z przepisów prawa wynika, że umowy zawiera się na takie kwoty, jakie wynikają z budżetu. Jeśli trzeba dokonać wydatków o większej wartości, to trzeba zwiększyć wydatki na konkretnej pozycji w budżecie. Zgodnie z zapowiedziami Karola Chlebińskiego rada skieruje zawiadomienie w tej sprawie do rzecznika dyscypliny finansów publicznych. Następnie rzecznik może, na tej podstawie, wystosować wniosek o ukaranie do komisji orzekającej. Jeśli sprawa trafi do komisji, to ta będzie mogła nałożyć na prezydenta karę upomnienia, nagany, karę pieniężną lub zakazać pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi – dodaje Jakub Dorosz-Kruczyński.

Przedstawiony przez prawnika katalog kar wynika wprost z ustawy. Komisja orzekająca rzadko jednak decyduje się na najsurowszą sankcję. Często poprzestaje na upomnieniu, albo wręcz uznaje, że do złamania dyscypliny finansów doszło, jednak od wymierzenia kary odstępuje.

Pruszkowscy radni wniosek władz miasta o przekazanie dodatkowych środków dla wykonawcy parkingu i ul. Pawiej odrzucili – wprowadzili szereg poprawek do projektu uchwały nowelizującej budżet tak, aby pieniądze pozostały na swoich pozycjach i ostatecznie przegłosowali uchwałę bez 806 tys. zł dla wykonawcy.

Jakie mogą być konsekwencje? Mając w ręku aneks do umowy, podpisany z urzędem miasta (a w praktyce z prezydentem Pawłem Makuchem lub jego zastępcą Konradem Sipierą) wykonawca będzie mógł domagać się pieniędzy na drodze sądowej – z dużą szansą wygrania sprawy. Zaś Paweł Makuch – bo to on jest kierownikiem urzędu miasta – może być zmuszony tłumaczyć się przed rzecznikiem dyscypliny finansów publicznych z wydatkowania wirtualnych publicznych pieniędzy.

Problem parkingu park&ride przy ul. Pawiej może mieć jeszcze inną odsłonę. Otóż ulica Pawia będzie jednocześnie drogą dojazdową do megabloku wybudowanego przez dewelopera tuż przy parku Potulickich (o niedopuszczenie do budowy na cennym przyrodniczo terenie część mieszkańców stoczyła istny bój z obecnymi władzami miasta, niestety, przegrany). W 2017 roku ekipa poprzedniego prezydenta Jana Starzyńskiego podpisała z deweloperem umowę, obligującą go do zaprojektowania i sfinansowania budowy ulicy Pawiej – istnienie drogi dojazdowej jest niezbędne do wydania pozwolenia na użytkowanie megabloku. Jednak ekipa Pawła Makucha tamtą umowę zmieniła. Zdjęła z dewelopera uciążliwy dla niego obowiązek i sama zobligowała się do wybudowania ulicy Pawiej wraz z parkingiem. Deweloper miał na ten cel przekazać miastu ok. 500 tys. zł.

Dla dewelopera ten układ okazał się wyjątkowo korzystny, bo rzeczywiste koszty budowy okazały się wielokrotnie wyższe, zaś sprytnie skonstruowany aneks do umowy nie przewiduje indeksacji wniesionego przez niego wkładu. Korzyść dla dewelopera rzecz jasna przekłada się w tym momencie na uszczerbek dla pieniędzy publicznych.

Miasto na inwestycję pozyskało dofinansowanie unijne w wysokości 80 proc. kosztów kwalifikowanych – przedsięwzięcie jest elementem dużego projektu budowy parkingów park&ride w kilku gminach, realizowanego przez Pruszków w partnerstwie z innymi samorządami z okolic Warszawy. Problem w tym, że władze Pruszkowa realizując swoją budowę sfinansowały ze środków unijnych – niejako przy okazji – drogę dojazdową do megabloku, czyli do prywatnej, komercyjnej inwestycji. Czy to działanie było legalne? Sprawdza to Mazowiecka Jednostka Wdrażania Programów Unijnych. Jeśli wyjaśnienia prezydenta Pawła Makucha okażą się niewystarczające, naszemu miastu grozi utrata unijnej dotacji, w praktyce może to być nawet ponad 2 mln zł. Procedura kontrolna dotycząca Pruszkowa jest w toku, co nieoficjalnie potwierdzają m.in. władze innych gmin uczestniczących w tym projekcie.

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: