Czworo radnych oburzonych tym, jak Komisja Skarg potraktowała prośbę pracowników TBS „Zieleń Miejska” o pomoc
Nie milkną echa skandalicznego zachowania kilkorga pruszkowskich radnych podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia Komisji Skarg, Wniosków i Petycji. Przebieg obrad zrelacjonowaliśmy w artykule „Mobbing w TBS „Zieleń Miejska”? Pracownicy poprosili radnych o pomoc, ale jej nie dostaną”.
Przypomnijmy – pracownicy miejskiej spółki poskarżyli się na mobbing w zakładzie pracy i zwrócili o pomoc do prezydenta Pruszkowa oraz rady miasta. Ich pismo z niewiadomych powodów potraktowano jak typową skargę i przekazano komisji, która nie jest kompetentna zajmować się takimi sprawami. Zaś radni, zamiast od razu ową „skargę” oddalić, zaczęli na posiedzeniu wygłaszać komentarze podważające wiarygodność autorów listu.
Co ciekawe, osoby podpisane pod listem nie dostały zaproszenia do udziału w posiedzeniu, przewodniczący komisji Jacek Rybczyński zaprosił za to byłą prezes TBS „Zieleń Miejska” Annę Brożynę i pełniącego dziś obowiązki prezesa Pawła Wiśniewskiego. Oboje wykorzystali okazję, by wygłosić niepochlebne komentarze o pracownikach TBS. Wiśniewski ujawnił nawet imię i nazwisko jednego z nich oraz informacje zaliczane do kategorii wrażliwych, co oznacza naruszenie przepisów RODO.
Tak naprawdę tylko jeden radny wykazał się rozsądkiem – Bartosz Brzeziński (niezrzeszony). W krótkim, rzeczowym wystąpieniu podał w wątpliwość to, czy komisja w ogóle jest władna zajmować się sprawą. Zasugerował, by najpierw poprosić o opinie p.o. prezesa spółki oraz prezydenta miasta.
Ostatecznie komisja skargę pracowników, która de facto skargą nie była, ale prośbą o pomoc, oddaliła.
Pikanterii obradom dodał fakt, że przewodniczył im radny Jacek Rybczyński (KO), a członkiem komisji jest Dariusz Krupa (PiS). Obaj to bohaterowie afery „Swoi na swoim” – w poprzedniej kadencji członkowie rodzin osób bliskich ośrodkowi władzy w Pruszkowie uosabianemu przez Pawła Makucha i Konrada Sipierę otrzymywali mieszkania z zasobu TBS w niezwykle krótkim czasie. Dziś obaj radni mają rozpatrywać skargi mieszkańców na tę właśnie spółkę.
Komisja przerodziła się w sąd nad ofiarami
Część pruszkowskich samorządowców oburzył sposób, w jaki Komisja Skarg potraktowała pracowników TBS. Czworo radnych opublikowało oświadczenia, w których deklarują im swoje wsparcie.
Magdalena Sawicka (KO), wiceprzewodnicząca Rady Miasta Pruszkowa, zwraca uwagę, że na posiedzenie nie zaproszono autorów pisma adresowanego do prezydenta i radnych, a komisja przerodziła się w swoisty sąd nad nimi, ich losem i intencjami.
„Oglądając przebieg obrad z trudem tłumiłam w sobie złość i poczucie bezradności wobec niesprawiedliwości, jaka spotkała pracowników – zwykłych mieszkańców Pruszkowa – którzy zdobyli się na odwagę mówienia głośno o krzywdach, które spotykają ich w codziennej pracy w miejskiej spółce” – pisze Sawicka. „Wołanie o pomoc, skierowane do nas, radnych, nie pozostanie bez odzewu. Zamierzam przyjrzeć się sprawie i interweniować u głównego udziałowca spółki – Prezydenta miasta Pruszkowa. Chcę żeby czuli Państwo wsparcie i mieli odwagę zgłaszać wszystkie niepokojące zdarzenia do Waszych reprezentantów – Radnych – mogąc liczyć na naszą pomoc. Zawsze i bez względu na wszystko”. Pełna treść oświadczenia Magdaleny Sawickiej dostępna jest na jej profilu TUTAJ.
Radna Katarzyna Włodarczyk (KO), była dyrektor spółki TBS „Zieleń Miejska” za prezesury Macieja Roszkowskiego, w swoim oświadczeniu wyraża stanowczy sprzeciw wobec sposobu, w jaki potraktowano pracowników, którzy złożyli pismo w sprawie mobbingu.
„Na posiedzeniu Komisji Skarg i Wniosków zarówno Przewodniczący Komisji, była Prezes Spółki, jak i obecny pełniący obowiązki Prezesa Spółki wypowiadali się o pracownikach skarżących w sposób sugerujący ich winę, a nie jak o osobach doświadczających mobbingu. Pracownicy, zamiast uzyskać wsparcie, zostali posądzeni o konfabulacje. Insynuowano, że ich skarga ma drugie dno, przypisywano im nieczyste intencje” – pisze Włodarczyk. I dodaje: „Pragnę wyrazić swoje ubolewanie i sprzeciw wobec takiego traktowania pracowników, którzy wykazali się ogromną odwagą, składając pismo i podpisując je własnymi nazwiskami. Uważam, że osoby te zasługują na wysłuchanie i wsparcie, a nie na krytykę i oskarżenia. Traktowanie, jakiego doświadczyli podczas posiedzenia Komisji Skarg Wniosków i Petycji, nie powinno mieć miejsca”.
Jej zdaniem to skandal, że autorzy pisma adresowanego do prezydenta i radnych nie zaproszeni na posiedzenie komisji, podczas gdy zaproszono prezesów spółki. Pełne oświadczenie Katarzyny Włodarczyk dostępne jest TUTAJ.
Do wydarzeń, które rozegrały się na komisji, odniósł się także Adam Wróblewski (niezrzeszony, do rady dostał się z komitetu Maksyma Gołosia „Inicjatywa Mieszkańców”). W swoim oświadczeniu przypomina, że radni zostali wybrani, aby służyć mieszkańcom i wspierać ich w trudnych sytuacjach. „Bycie radnym to przede wszystkim misja niesienia pomocy i służby społeczności” – pisze. Zwraca uwagę, że rada miasta nie ma uprawnień do badania zarzutów o mobbing.
Bartosz Brzeziński, wiceprzewodniczący Komisji Skarg, Wniosków i Petycji, opublikował w mediach społecznościowych film. „Po odwołaniu prezes Anny Brożyny liczyłem na jakościową zmianę, ale obecna sytuacja przypomina bardziej przekazanie pałeczki w sztafecie niż realną zmianę” – mówi. Przywołuje chronologię zdarzeń, do jakich doszło w spółce, gdy jeden z autorów prośby o pomoc został przez prezesa TBS ukarany naganą za nieprzestrzeganie przepisów BHP. „Pytanie otwarte, gdzie był wtedy nadzór?” – pyta retorycznie Brzeziński. „My jako radni będziemy nadal monitorować sprawę, rozmawiać z pracownikami, mieszkańcami oraz podejmować odpowiednie działania kontrolne zgodnie z naszymi prerogatywami” – deklaruje.
Spółka miejska w rękach środowiska deweloperskiego?
Atmosfera wokół TBS „Zieleń Miejska” jest dziś fatalna, nie tylko z powodu zarzutów o mobbing w czasach prezesury Anny Brożyny, uchodzącej za nominatkę PiS. Kontrowersje po jej odwołaniu przez radę nadzorczą wzbudziło powołanie na stanowisko p.o. prezesa Pawła Wiśniewskiego. To brat dewelopera, który wybudował osiedle w miejscu Fabryki Ołówków. Były radny SPP w czasach Jana Starzyńskiego, w ostatnich wyborach bez powodzenia startował do Rady Miasta Pruszkowa z listy Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej Michała Landowskiego. O nominacji Wiśniewskiego pisaliśmy kilkakrotnie w portalu zpruszkowa.pl, m.in. TUTAJ i TUTAJ, wskazując możliwe negatywne scenariusze dla miasta.
Wspomniany wcześniej radny Adam Wróblewski, odnosząc się do sytuacji w TBS, w swoim oświadczeniu pisze: „Fakt, że jest on (Paweł Wiśniewski – przyp. red.) bratem dewelopera, może budzić pewne wątpliwości co do potencjalnego konfliktu interesów. Nawet jeśli sam nie jest deweloperem, bliskie relacje rodzinne z osobą aktywnie działającą w branży mogą rodzić obawy o potencjalne wpływy na decyzje podejmowane w TBS „Zieleń Miejska”. TBS zajmuje się zarządzaniem nieruchomościami i inwestycjami, co czyni tę obawę szczególnie uzasadnioną”.
Wróblewski przypomina, że spółki miejskie „powinny być zarządzane przez osoby, które są całkowicie niezależne od jakichkolwiek zewnętrznych wpływów, w tym rodzinnych powiązań z sektorem deweloperskim. Takie podejście zapewnia, że decyzje są podejmowane wyłącznie w interesie mieszkańców i zgodnie z zasadami transparentności i uczciwości. Powierzenie stanowiska osobie, której powiązania mogą budzić kontrowersje, może wpłynąć negatywnie na działalność i wizerunek spółki, jak również podważać zaufanie do władz miasta oraz instytucji miejskich” – dodaje radny.
Wątek kontrowersyjnej nominacji pojawia się też w filmie Bartosza Brzezińskiego. Radny poleca zainteresowanym lekturę artykułów na portalu zpruszkowa.pl.
Ale na jeszcze jeden komentarz warto zwrócić uwagę. Opublikował go Artur Barcik, aktywista, który w ostatnich wyborach bez powodzenia walczył o mandat radnego z komitetu Pruszków – Dobro Wspólne założonego przez Arkadiusza Gębicza. Barcik zrecenzował 100 dni nowej ekipy rządzącej Pruszkowem, ale sporo uwagi poświęcił temu, co dzieje się w TBS.
O działaniach obecnych władz Pruszkowa pisze tak: „Na pierwszy ogień wyzwolono TBS, wyśmienity skalp, najłatwiejsze cięcie, chyba o patologiach w naszej spółce słyszał każdy. O bucie i ignorancji wobec mieszkańców administrowanych lokali, o niejasnych preferencjach w przyznawaniu mieszkań rodzinie i znajomym królika, a także o folwarcznym stylu zarządzania, oraz o jeszcze kilku innych wyskokach naszych powiązanych ze spółką miejską elit wielokrotnie pisali redaktorzy Jestem z Pruszkowa (polecam zalajkować), a także nieoceniona w punktowaniu lokalnych absurdów i niegodziwości Małgorzata Kochańska w Pruszkowie (również polecam zalajkować). Klasyka gatunku polskiej rzeczywistości miast mniejszych i tych większych też”.
Barcik zwraca uwagę, że p.o. prezesa „Pan Wiśniewski ma niewątpliwe kompetencje, nieprzypadkiem jest powiązany rodzinnie z pruszkowskim deweloperem. Tym, który na mocy decyzji o modelowo niezrównoważonym rozwoju miasta prowadzonej przez ekipę Starzyńskiego (…) zabudował swoim zamkniętym obozem mieszkaniowym tereny po pamiętnej fabryce ołówków i kredek Bambino. Wyciśnięto ile się da marnując miastotwórczy potencjał miejsca i zburzono zabytkowe dziedzictwo Pruszkowa”.
Zdaniem aktywisty, „tam gdzie potrzeba realnych działań lecą jakieś krzywe wymijanki, p.o. prezesa przygląda się sprawie czujnie, ale nic dostrzec nie może. Ludzie pracujący w TBS byli systemowo nękani i szykanowani przez kierownictwo miejskiej spółki, a tu nie da się nic, no można w sumie rozłożyć ręce, pokiwać głową i rzucić w eter na komisji puste hasło o słowie przeciwko słowu”.
Obrady Komisji Skarg, Wniosków i Petycji Artur Barcik podsumowuje następująco: „I to gremium (…) zorganizowało przedstawienie na komisji celem zdyskredytowania sygnalistów z TBS-u. Przewodniczący Rybczyński zaprosił na obrady stronę kierownictwa i zarządu, o głównych zainteresowanych jakoś zapomniał. Wybrzmiały banialuki, trochę pustosłowia, można odnieść wrażenie ich słuchając, że wszystko gitara, może coś było ale miasto z rąk wiadomych sił ciemności odzyskano i teraz już jest cacy. Radni koalicji KO-MWS boleją nad chmurną atmosferą pracy, która dotykała wszystkich bez względu na pozycję w hierarchii, pan Wiśniewski się przygląda, a trener Rybczyński szydzi, ale podobno niezłośliwie”.
Pełna treść wpisu aktywisty dostępna jest na jego faceboowym profilu „Artur Barcik – niecodziennik” TUTAJ.