Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona Logo spotify - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Chaos na WKD. Tłok, opóźnienia, awantury. Czy zarząd spółki wypowiedział wojnę własnym pasażerom?

Sławomir BUKOWSKI
Rację mieli ci, którzy wieszczyli armagedon. Autobusy się spóźniały, podróż z Podkowy Leśnej do Warszawy potrafiła trwać blisko dwie godziny, a kontrolerzy biletów urządzili sobie polowanie na pasażerów. Okazuje się też, że władze gmin, przez które kursuje WKD, ewidentnie przespały problem.
Chaos Na Wkd
Ilustracja: Chaos Na Wkd

Od 21 do 30 października kolejki WKD nie kursują na odcinku Nowa Wieś Warszawska – Pruszków WKD. Spółka, zamiast zorganizować zastępczą komunikację autobusową do Warszawy, postanowiła obsługiwać autobusami jedynie „brakujący” odcinek. Tyle że z Pruszkowa do Warszawy pociągi WKD jeżdżą teraz raz na 40 minut zamiast co 10. Również co 40 minut kursują autobusy między Pruszkowem a Nową Wsią Warszawską. W teorii są skomunikowane z kolejkami, ale – podkreślmy – w teorii.

W praktyce system nie zadziałał: autobusy się spóźniały, a pociągi na nie nie czekały. W efekcie pasażerowie musieli tkwić na peronach, oczekując nawet 40 minut na kolejne połączenie. Podróż „umiliła” im dodatkowo obecność kontrolerów biletów – i to już od samego rana.

O swojej podróży opowiedział nam pasażer, nazwijmy go Krzysztofem (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). Wsiadł na przystanku Warszawa Salomea i jechał do Kań Helenowskich. Kolejka przyjechała punktualnie, ale tłok był ogromny.

– Kiedy tylko wsiadłem, uaktywnił się kontroler biletów – relacjonuje. – Zacząłem z nim rozmowę, powiedziałem, że takie warunki podróży są urągające, ale jego interesował tylko mój bilet. Zawsze podróżuję z biletem, ale postanowiłem, że tym razem mu go nie pokażę. Dla zasady. Inni pasażerowie mnie poparli. Skończyło się wielką awanturą na cały skład. Kontroler w końcu dał sobie spokój.

W Pruszkowie pasażerowie przesiedli się do autobusu do Nowej Wsi Warszawskiej. – Autobusy były dwa, zabrały wszystkich pasażerów, ale było naprawdę bardzo ciasno. Kontroler też się przesiadł, usiadł, zajmując dwa siedzenia naraz, i nie ustąpił miejsca stojącym obok kobietom z dziećmi. Widział mnie, stałem niedaleko, więc chyba obawiał się kolejnej awantury i nie zaczął kontroli – mówi pan Krzysztof. I komentuje: – Ścisk, tłok, a oni wysyłają kanarów do ludzi. Z podnoszeniem cen biletów też problemu nie mają. Tak pasażerów nie powinno się traktować.

„Wizyta u lekarza, na którą czekałam trzy miesiące, przepadła”

Fora internetowe pełne są komentarzy pasażerów. Z ich relacji płynie jeden wniosek: organizacja przewozów na czas remontu to kompromitacja spółki WKD.

Jedna z pasażerek opisała swoją podróż tak: „Zaczęło się nieźle, 16:35 WKD ruszyła planowo w kierunku Nowej Wsi Warszawskiej. Autobusy (dwie sztuki) z opóźnieniem dojechały do przystanku, wypakowując przyjezdnych i upychając tłum oczekujących pasażerów. Jeden autobus odjechał, kierowca drugiego, narzekając na stan techniczny wozu, brak lusterka, manifestując swoje niezadowolenie, przebiegł koło autobusu, w końcu ruszył w kierunku Komorowa. Przyjechał z opóźnieniem, w wyniku którego ci, którzy liczyli na odjazd WKD do Warszawy o 17:05, zostali skazani na dodatkowe 40 min oczekiwania. Kierowca autobusu zapytany, o której powinien dojechać zgodnie z rozkładem do Komorowa, odpowiedział, że nie wie, żebym sobie sprawdziła na przystanku. Tyle są warte rozkłady jazdy, planery itp. Dla mnie to porażka”. Spóźnienie sporo ją kosztowało: „Wizyta u lekarza, na którą czekałam trzy miesiące, przepadła, ale wszyscy odpowiedzialni za ten cyrk mają to w poważaniu”.

Oto relacja innej pasażerki: „Autobus zastępczy, który miał odjechać o godz. 7:25 z Nowej Wsi do stacji WKD Pruszków, nie odjechał o czasie. Spyta ktoś – dlaczego? Ten autobus był podstawiony akurat o czasie i mógł odjechać o 7:25, ale tego nie zrobił, ponieważ pani, która była na peronie z obsługi WKD, podeszła do kierowcy i powiedziała mu, że musi poczekać na WKD-kę z kierunku Grodziska, która miała oczywiście jakieś opóźnienie. W efekcie nie dotarliśmy do stacji WKD Pruszków na czas i nie odjechaliśmy o godz. 7:45. Musieliśmy czekać na kolejną kolejkę, która rozkładowo miała być w Pruszkowie o 8:20, ale też przyjechała spóźniona i odjechała o 8:30 (…) WKD jak zwykle popisała się organizacyjnie”.

Wiele komentarzy nie nadaje się do publikacji – pełne są inwektyw pod adresem WKD. „Czy gminy mają wpływ na obsadzanie władz WKD? Bo to następna spółka, gdzie lądują….” (tu pada niecenzuralne określenie zarządu; w poście cały zarząd i rada nadzorcza zostali wymienieni z imienia i nazwiska). „Województwo ma 99% udziałów (w spółce – przyp. red.) i wyłączny wpływ” – odpisał pasażerowi Jarosław Hirny-Budka, radny Michałowic.

To, co spółka zafundowała mieszkańcom, wymyka się logice. No chyba że chodziło o wypowiedzenie pasażerom swoistej wojny – jeśli tak, to plan się powiódł.  

Działania WKD to porażka, ale władze lokalne też zawiodły

Trudno oprzeć się wrażeniu, że władze Michałowic, Pruszkowa czy Podkowy Leśnej przespały zagrożenie. Nie podjęły interwencji, choć wszystkie te gminy są udziałowcami spółki WKD. A najnowsza historia pokazuje, że presja na zarząd WKD ma sens.

W 2023 roku, z powodu budowy dworca Warszawa Zachodnia, trasa kolejki została skrócona do przystanku Warszawa Reduta Ordona. Spółka  kilka tygodni wcześniej poinformowała, że zastępczej komunikacji autobusowej nie będzie. Komunikat przewoźnika, ogłoszony w połowie sierpnia, zszokował pasażerów. Bo jak autobusy ZTM miałyby przejąć cały ruch, skoro każdym składem kolejki podróżuje nawet ponad pół tysiąca osób?

Z interwencją pospieszyli wtedy samorządowcy z gmin, przez które przejeżdża kolejka, oraz lokalne media. Walkę o zapobieżenie ogromnym problemom komunikacyjnym podjęli m.in.: wójt Michałowic Małgorzata Pachecka, ówczesny burmistrz Podkowy Leśnej Artur Tusiński, ówczesny wiceprzewodniczący Rady Miasta Pruszkowa Piotr Bąk, radny Michałowic Jarosław Hirny-Budka oraz ówczesny radny sejmiku mazowieckiego Piotr Kandyba. Doprowadzili do szeregu spotkań zarówno z zarządem WKD, jak i dyrekcją Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie oraz władzami stolicy. Efekt? Oczekiwana komunikacja zastępcza pojawiła się na odcinku Warszawa Aleje Jerozolimskie – Dworzec Centralny, a zorganizował ją ZTM. – Wypracowane rozwiązania stanowią krok w dobrym kierunku, którego efekty będziemy na bieżąco monitorować i ewaluować – mówił wówczas radny Pruszkowa Piotr Bąk, dziękując „mediom i stronie społecznej za współpracę i informowanie mieszkańców o możliwych alternatywach komunikacyjnych”.

Stare Spotkanie

Przypomnijmy: to był rok 2023, a wielkimi krokami zbliżały się – zaplanowane na wiosnę 2024 roku – wybory samorządowe. Teraz mamy jesień 2025, raptem pierwszą połowę nowej kadencji. Co się zmieniło? Artura Tusińskiego na stanowisku burmistrza Podkowy Leśnej zastąpiła Magdalena Eckhoff, Piotr Kandyba został posłem na Sejm, a Piotr Bąk wygrał wybory na prezydenta Pruszkowa. Na profilach społecznościowych wymienionych osób próżno dziś szukać informacji o działaniach podjętych w interesie mieszkańców, by umożliwić im dojazdy do pracy i szkoły w normalnych warunkach.

Co więcej, Urząd Miasta Pruszkowa, którym kieruje Piotr Bąk, w odpowiedzi przesłanej do naszej redakcji stwierdza wprost, że „za organizację zastępczej komunikacji autobusowej (…) odpowiada przewoźnik – spółka WKD, a nie Miasto Pruszków”.

Pod naszym wczorajszym artykułem mieszkaniec Pruszkowa zamieścił taki komentarz: „Na każdy temat – niezależnie, czy chodzi o infrastrukturę, bezpieczeństwo, czy sprawy społeczne – słyszymy wciąż te same odpowiedzi: nie ma pieniędzy, to nie nasze zadanie, to powiat, to pogoda, to nie my. Pytanie nasuwa się samo: od czego są władze miasta Pruszkowa, jeśli na każdy problem mają tylko listę wymówek? Mieszkańcy oczekują rozwiązań, a nie przerzucania odpowiedzialności”.

Trudno się z nim nie zgodzić.

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: