Bąk i Landowski zaczęli od gaszenia pożarów – poprzednicy nie przekazali im obowiązków, a odchodząc zabrali komputery
Piotr Bąk i Michał Landowski pracują dziś, jak to określają, analogowo, „na papierach” i próbują zapanować na chaosem, jaki zastali w urzędzie miasta. Poprzednicy – Paweł Makuch i Konrad Sipiera – skorzystali bowiem z przysługującego im uprawnienia do wykupienia służbowych komputerów. Taka procedura odbywa się za zgodą pracodawcy, a że pracodawcami w urzędzie byli nie kto inny jak Paweł Makuch i Konrad Sipiera to obaj podpisali stosowne dokumenty i komputery sobie wzięli.
Efekt rządów poprzedników jest taki, że dziś w urzędzie nie ma ani jednego nieużytkowanego komputera spełniającego minimalne wymagania do pracy, dlatego nowe władze miasta zmuszone są pracować w warunkach partyzanckich. – Zakup sprzętu wymaga uruchomienia procedury, to nie odbywa się od ręki, więc jeszcze jakiś czas naszymi narzędziami pracy będą telefony komórkowe i długopisy – mówi wiceprezydent Michał Landowski. Przyniesienie prywatnego sprzętu z domu jest wykluczone, zabraniają tego przepisy, służbowe komputery muszą być odpowiednio skonfigurowane i zabezpieczone, aby można je było wpiąć do sieci urzędu zawierającej chronione dane.
W środę miasto obiegła informacja, jakoby odchodzący wiceprezydent Sipiera zabrał… nawet fototapetę z ściany gabinetu. Piotr Bąk i Michał Landowski potwierdzają, w środę trzeba było gabinet uporządkować, a ze ściany zeskrobać pozostałości kleju. – Może pan Sipiera był wyjątkowo mocno emocjonalnie związany z tym zdjęciem? – snuje domysły Landowski. Zanim zrobiono porządki, stan gabinetu i ścian udokumentowano.
Najbliższe dni w urzędzie upłyną pod znakiem gaszenia pożarów kadrowych. Od wtorku 7 maja nieobecna w pracy jest sekretarz urzędu miasta Karolina Sorbian-Jamiołkowska, choć jeszcze dzień wcześniej zjawiła się na pierwszej w nowej kadencji sesji Rady Miasta Pruszkowa (prawo chroni prywatność urzędników, nie możemy więc ujawnić formalnej przyczyny jej nieobecności). Sorbian-Jamiołkowska uchodziła za jedną z najbliższych pracownic Pawła Makucha, towarzyszyła mu na służbowych wyjazdach. Dopóki jej status zawodowy się nie wyjaśni, nie można uruchomić ewentualnego naboru na zajmowane przez nią stanowisko. – Obowiązkami sekretarza musimy na razie podzielić się obaj z Michałem, albo w jakimś zakresie scedować je na innego pracownika, ale musimy dopiero zdecydować na kogo i w jakim trybie – mówi prezydent Bąk.
Nieobecna w pracy od dłuższego czasu jest też skarbnik miasta Anna Mielniczek, ale w tym przypadku nie można dopatrywać się związków ze zmianą władzy w Pruszkowie.
A co z pozostałymi pracownikami? – Są stanowiska kierownicze na etapie wypowiedzenia umowy o pracę z woli pracownika. Dziś za wcześnie o tym mówić, na pewno za jakiś czas podsumujemy sytuację, bo jest dynamiczna – mówi ogólnikowo wiceprezydent Landowski.
Na pewno papierami nie rzucili naczelnicy kluczowych wydziałów, takich jak Wydział Realizacji Inwestycji (kieruje nim doświadczona Elżbieta Korach), Strategii i Rozwoju (Monika Golędzinowska) czy Geodezji, Mienia i Estetyki Miasta (Andrzej Guzik). Warto przypomnieć, że Guzik przyszedł do pracy w Urzędzie Miasta Pruszkowa w minionej kadencji i uchodził za nominata politycznego, bo jednocześnie sprawował mandat radnego PiS w gminie Brwinów. Z upływem czasu zapracował sobie jednak na opinię fachowca niekierującego się sympatiami politycznymi.
Jak udało nam się potwierdzić, wypowiedzenie złożyła Joanna Wojtecka, zatrudniona na stanowisku Inspektora Ochrony Danych. Wojtecka była negatywną bohaterką reportażu zpruszkowa.pl „Swoi na swoim”, w którym red. Konstanty Chodkowski i Jan Ochnio ujawnili, że ta blisko zawodowo związana z Pawłem Makuchem urzędniczka nie dość, że otrzymała mieszkanie z zasobów TBS, to jeszcze wbrew prawu je podnajmowała.
A co z siostrą Pawła Makucha – Małgorzatą Makuch-Twarowską, kierowniczką Biura Promocji i Marketingu? – Pracuje – odpowiada Piotr Bąk. Ale dodaje, że nie miał jeszcze okazji spotkać jej w urzędzie. – W środę byliśmy z zastępcą na wernisażu prac uczniów Zespołu Szkół Specjalnych przy ulicy Wapiennej i zdjęcia robiliśmy sobie sami, bo nikt z Biura Promocji nam nie towarzyszył – dodaje.
Co ciekawe, Biuro Promocji obsługujące media społecznościowe miasta wraz ze stroną internetową i słynące z tego, że dokumentowało niemal każdą aktywność Pawła Makucha (słynne zdjęcia z kubkiem kawy czy chwili namysłu nad stawem w parku) do środy 8 maja na kanałach informacyjnych miasta nie zamieściło choćby wzmianki, że w Pruszkowie doszło do zmiany władzy.
Jeszcze zanim nowi włodarze zaczęli pracę, w urzędzie miasta ktoś rozpuścił plotkę o liście z nazwiskami 30 osób do zwolnienia. Efekt był taki, że już pierwszego dnia urzędowania do prezydenta Bąka przychodzili urzędnicy z pytaniem, czy ich nazwisko na tej liście figuruje. Prezydent dementuje: – Nie było i nie ma żadnej listy.
– Chcę uspokoić mieszkańców: wszystkie kluczowe wydziały pracują, sprawy załatwiane są na bieżąco, urzędnicy pilnują terminów – mówi Michał Landowski. Piotr Bąk: – Urzędnicy nieustannie też do nas przychodzą, aby skonsultować decyzje.
W sekretariacie prezydenta pod numerem (22) 735 87 77 mieszkańcy Pruszkowa mogą już zapisywać się na spotkania z prezydentem Piotrem Bąkiem bądź wiceprezydentem Michałem Landowskim. Spotkania zostaną uruchomione w drugiej połowie miesiąca, tradycyjnie będą odbywać się w poniedziałkowe popołudnia.
W Urzędzie Miasta Pruszkowa do przekazania władzy przez Pawła Makucha nie doszło. Zupełnie inaczej wygląda to Starostwie Powiatu Pruszkowskiego, gdzie ze stanowiskiem starosty pożegnał się Krzysztof Rymuza – jego następcą został Adrian Ejssymont – zaś Michał Landowski zwolnił stanowisko sekretarza powiatu. Landowski na bieżąco odbiera telefony, doradza, informuje, gdy trzeba jedzie do starostwa. Służby medialne powiatu – w przeciwieństwie do tych z miasta – nie tylko na bieżąco relacjonowały wszystkie zmiany kadrowe, do jakich doszło po wyborach, ale też informują o wydarzeniach związanych z aktywnością nowych władz.
AKTUALIZACJA:
Były wiceprezydent Konrad Sipiera zamieścił na swoim profilu oświadczenie, że opuszczając gabinet w urzędzie faktycznie usunął ze ścian fototapetę, którą, jak twierdzi, sam wyprodukował, sam sfinansował i ma do niej prawa autorskie. O sfinansowaniu remontu gabinetu po tej operacji w oświadczeniu nie wspomina.