Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Autobus R1 wozi na Okęcie głównie powietrze. Zlikwidować?

Sławomir BUKOWSKI
Raszyn żąda od Pruszkowa ponad 180 tys. zł dopłaty rocznie za utrzymanie linii, z której niemal nikt nie korzysta.
Autobus linii R1
Ilustracja: Autobus linii R1

Linia R1 uruchamiana przez Urząd Gminy Raszyn na trasie z osiedla Staszica w Pruszkowie, przez Michałowice do pętli P&R Aleja Krakowska na Okęciu funkcjonuje od listopada 2019 roku. Połączenie zostało piarowo sprzedane jako sukces – Pruszków doczekał się wreszcie obiecywanego połączenia ze stolicą. Niestety, po roku widać, że nie takiej linii mieszkańcy oczekiwali, a autobusy wożą głównie powietrze.

Wydział Strategii i Rozwoju Urzędu Miasta Pruszkowa, któremu podlega komunikacja miejska, dysponuje danymi o frekwencji pasażerów na linii R1. Nie wygląda to dobrze. Oto ile osób autobusy przewiozły w poszczególnych miesiącach:

Listopad 2019 – 514
Grudzień 2019 – 569
Styczeń 2020 – 1038
Luty 2020 – 968 
Marzec 2020 – 553 
Kwiecień 2020 – 357
Maj 2020 – 812 
Czerwiec 2020 – 622
Lipiec 2020 – 868
Sierpień 2020 – 588
Wrzesień 2020 – 808.

Daje to średnio 700 osób miesięcznie. Autobus kursuje w dni robocze wykonując 13 kursów w każdą stronę, czyli 26 dziennie. Jeśli założyć, że dni roboczych w miesiącu jest 22, otrzymujemy 572 kursy. No i teraz podzielmy liczbę pasażerów w każdym miesiącu przez liczbę kursów – wyjdą niecałe 2 osoby na kurs. Oczywiście, nie rozkłada się to równomiernie. W godzinach szczytu autobusem potrafi jechać 5 osób, w innych porach jest to okrągłe zero.

Linia R1: Jeśli podzielić liczbę pasażerów w każdym miesiącu przez liczbę kursów – wyjdą niecałe 2 osoby na kurs.

Z analizy obłożenia poszczególnych kursów, jaką dysponuje Wydział Strategii wynika, że po kilku pasażerów jedzie z Pruszkowa na Okęcie porannymi kursami, ta sama garstka wraca po południu.

Radni z Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska będą w poniedziałek 26 października opiniować projekt porozumienia z Raszynem, zakładający partycypację finansową naszego miasta w utrzymaniu tej linii. Raszyn zadziałał post factum. Oczekuje, że Pruszków zapłaci za linię wstecznie, od stycznia do października tego roku, po 15 tys. zł za każdy miesiąc. To opóźnienie spowodowane jest z tym, że wskutek pandemii koronawirusa Raszyn dopiero teraz zyskał akceptację Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie warunkującą podpisanie dalszych porozumień z gminami Michałowice i Pruszków na subwencjonowanie linii.

Czy pruszkowscy radni powinni zgodzić się na wydatek wstecz na autobus, który nie spełnił oczekiwań? „Za” jest jeden argument: solidarność z innymi gminami i budowanie współpracy na partnerskich zasadach. „Przeciwko” jest więcej. Po pierwsze, po roku widać, że linia w obecnym kształcie jest niepotrzebna. Może należałoby utrzymać tylko kursy w godzinach szczytu? Może powinny być na niej honorowane bezpłatne przejazdy na podstawie Pruszkowskiej Karty Mieszkańca, co spowodowałoby choć niewielki wzrost zainteresowania mieszkańców? Tylko że nawet przyrost frekwencji na przykład o 200 proc. oznaczałby, że autobusem zamiast 2 pasażerów jechałoby 6 – nadal słabo. Po drugie, Raszyn już raz zagrał bardzo nie fair wobec Pruszkowa. Mimo obietnic, że tego nie zrobi, niespodziewanie zlikwidował od 1 stycznia 2020 roku cieszącą się popularnością linię L23, kursującą z Pruszkowa, przez Sokołów i Janki, do Raszyna. Zrobił to bez konsultacji z władzami Pruszkowa i pozostał głuchy na prośby pasażerów o przywrócenie połączenia. Co prawda, Pruszków L23 nie subwencjonował (był to skutek fatalnej wieloletniej polityki ekipy Jana Starzyńskiego, która odmawiała podpisywania porozumień międzygminnych dotyczących wspólnych nakładów na rozwój połączeń autobusowych), ale Raszyn zamiast zaproponować Pruszkowowi po zmianie władzy dopłaty do L23, postanowił ją wyciąć.

Radni, podejmując decyzję, muszą wziąć pod uwagę jeszcze jedną składową: w czasie pandemii liczba pasażerów w komunikacji autobusowej spadła nawet o 70 proc. w całej Polsce. Trudno dziś prorokować, jak wyglądałaby frekwencja w R1, gdyby pruszkowiacy nie przeszli na pracę zdalną i nie wybierali przejazdów samochodami, gdzie mają większe poczucie bezpieczeństwa.

A jak Wy sądzicie? Czy Pruszków powinien płacić 180 tys. zł rocznie Raszynowi w imię dobrosąsiedzkich stosunków i utrzymywania międzygminnych połączeń autobusowych także w trudnych czasach pandemii? Czy powinien jednak odmówić i Raszyn, jeśli chce, niech sobie R1 likwiduje?

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: