Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Arek Gębicz zbuduje kładkę na Zimnej Wodzie

Sławomir BUKOWSKI
Między Nową Wsią a Kaniami piesi i rowerzyści muszą korzystać z mostu WKD. Społecznik z Pruszkowa ma gotowy plan, jak to zmienić.
Mostek.jpg
Ilustracja: Mostek.jpg

Jak połączyć brzegi małej rzeczki, która latem niemal całkiem wysycha, nazywanej Zimną Wodą, a przez niektórych Mrówką, żeby piesi i rowerzyści nie byli skazani na most, po którym pędzą kolejki WKD? Prostego na pozór problemu nie rozwiązał dotąd nikt. To miejsce to istny węzeł gordyjski. Otóż rzeczka jest granicą dwóch gmin: Michałowice (od strony Nowej Wsi Warszawskiej) i Brwinów (od strony Kań Helenowskich). Ścieżka wzdłuż torowiska biegnie z kolei po terenie kolejowym, który podlega dwóm spółkom: państwowej PKP SA oraz samorządowej WKD. Gdyby samorządy Michałowic i Brwinowa dogadały się i chciały zbudować ścieżkę pieszo-rowerową wyłącznie na swoim terenie, musiałyby zasypać część mokradeł (od strony Nowej Wsi) i wykupić pas pola od prywatnego właściciela (od strony Kań). Likwidacja mokradeł to ogromne koszty i niszczenie przyrody. Wykup gruntu od prywatnego właściciela jest niemożliwy, bo od lat nie wyraża on zgody na sprzedaż nawet kawałka swoich włości. Co prawda, burmistrz Brwinowa mógłby go wywłaszczyć za odszkodowaniem, uzyskując tzw. ZRID (zezwolenie na realizację inwestycji drogowej), ale ten instrument wykorzystuje się pod budowę dróg, a nie ścieżek rowerowych. A prowadzenie szerokiej drogi ze ścieżką rowerową od Kań do rzeczki jest bez sensu – raz, że koszty, dwa, że teren dlatego jest atrakcyjny na przejażdżki rowerowe, bo dziki i niedostępny dla samochodów.

A może samorządy sfinansowałyby samą kładkę, na terenie kolejowym, bez wchodzenia na prywatne grunty? – To niemożliwe, samorządy nie mogą budować infrastruktury drogowej bez dojazdów. Z prawnego punktu widzenia kładka prowadziłaby znikąd donikąd – śmieje się Arek Gębicz, prezes stowarzyszenia Za Pruszków!, pierwszy człowiek, który wpadł na pomysł, jak rozwiązać tę kwadraturę koła. – Skoro one nie mogą, to kładkę zbudujemy my, organizacja pozarządowa. Legalną, dopuszczoną do użytku, ze wszelkimi uzgodnieniami – zaznacza.

W zeszłym roku społecznik wystosował publiczną petycję do zarządu spółki WKD w sprawie budowy drewnianej przeprawy. „Wystarczy konstrukcja oparta na istniejącym fundamencie mostu kolejowego i kilku palach wbitych w grunt, gdzie podest stanowiłyby ułożone poprzecznie grube deski o długości 2–2,5 m. Taka prosta kładka mogłaby być wykorzystywana również przez służby techniczne Państwa Spółki (…) Szerokość działki nr 7/11, na której położony jest most kolejowy, jest wystarczająca i taka banalna konstrukcja z pewnością zmieści się w jej granicach” – napisał w uzasadnieniu. Petycję podpisało grubo ponad tysiąc osób. WKD co prawda nic z nią nie zrobiła, ale sprawa zrobiła się głośna i pozwoliła zacząć budować pozytywny klimat wokół inwestycji. Arek Gębicz zainteresował nią Piotra Kandybę, radnego sejmiku woj. mazowieckiego, a ten doprowadził do spotkania w urzędzie marszałkowskim z zarządem spółki WKD. Uzgodniono, że jeśli samorządy będą chciały budować kładkę na terenie kolejowym, to WKD nie zablokuje inwestycji i poczyni wszystkie niezbędne uzgodnienia (budowanie czegokolwiek na terenie kolejowym z definicji jest zabronione, ale możliwe są odstępstwa od zakazów i te odstępstwa muszą uzyskać aprobatę właściciela infrastruktury kolejowej).

– Skoro mamy deklarację WKD, samorządy nie mogą tej inwestycji zrealizować, ale stowarzyszenie już tak, to ważne było uzyskanie poparcia władz Michałowic i Brwinowa dla naszej inicjatywy – mówi Gębicz. I zrobił to, zresztą bez problemu, bo zarówno wójt Michałowic Małgorzata Pachecka, jak i burmistrz Brwinowa Arkadiusz Kosiński znają problem i są gotowi przychylić nieba każdemu, kto wie, co zrobić, żeby ta nieszczęsna kładka wreszcie się zmaterializowała.

Społecznik dogadał się z firmą, która przygotuje projekt przeprawy przez rzeczkę. Ma hydrologa i geodetę, którzy poczynią pomiary i obliczenia. Trzeba uwzględnić szereg parametrów, między innymi wysokość kładki dostosowaną do tzw. wody stuletniej w razie dużej powodzi. Koszty opracowań, pomiarów, projektu oraz zdobycia uzgodnień z Wodami Polskimi, WKD i PKP SA Gębicz oszacował na 13 tys. zł. – To maksymalna cena, będę rozmawiał z wykonawcami, żeby zeszli ze stawek w zamian za podawanie ich nazw w materiałach promocyjnych. To inwestycja celu publicznego, czekają na nią setki rowerzystów, którzy każdego dnia będą korzystać z kładki – mówi.

A gdy już projekt powstanie, co z samą budową? Ile będzie kosztować? Arek Gębicz zdradza, że rok temu, jeszcze przed wybuchem pandemii, spotkał się z prezesem dużej spółki budowlanej (prosi o niepodawanie w artykule jej nazwy) i uzyskał deklarację, że firma… sfinansuje przeprawę, jeśli będzie to wydatek rzędu 30–40 tys. zł – wyasygnuje część budżetu przeznaczonego na promocję. Oczywiście, nie ma gwarancji, że się nie wycofa, bo pandemia wywróciła budżety wielu firm do góry nogami, ale trzeba być dobrej myśli. Dokładny kosztorys inwestycji będzie można przygotować mając w ręku projekt budowlany. A ten, jak deklaruje Gębicz, „powstanie na sto procent i na sto procent w tym roku”. Budowa kładki byłaby więc możliwa w 2022 r. Założenie jest takie, że konstrukcja oparta zostanie na betonowych przyczółkach z podjazdami, kładka dwumetrowej szerokości będzie stalowa z nawierzchnią z desek kompozytowych imitujących drewno, których żywotność wynosi co najmniej 30 lat.

W tej chwili stowarzyszenie prowadzi publiczną zbiórkę na sfinansowanie projektu budowlanego i opłacenie kosztów związanych z uzyskaniem uzgodnień. Na koncie jest niecałe 5 tys. zł (potrzeba, przypominamy, około 13 tys. zł). Stowarzyszenie utworzyło również zrzutkę na popularnym portalu zrzutka.pl. Link do niej to: https://zrzutka.pl/z/kladka-na-zimnej-wodzie

Komentarz autora:

Jeszcze rok temu, kiedy Arek Gębicz przygotował petycję do WKD, co prawda podpisałem ją, ale bez większej wiary, że pomysł, który zaliczałem do gatunku wariackich, kiedykolwiek doczeka się realizacji. Kładki dla pieszych i rowerzystów między Nową Wsią i Kaniami nie było NIGDY, mostem kolejki przechodziło się OD ZAWSZE, perspektywy, że to się zmieni, były ŻADNE. Dziś pomysły pruszkowskiego społecznika, na które jeszcze rok temu patrzyłem z uśmiechem, zaczynają się materializować, a jego plan ma ręce i nogi. Jeśli ta kładka powstanie, obiecuję, że będę wszystkim mówił: Gębicz dokonał niemożliwego, widocznie jest cudotwórcą. 

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: