Afera wokół skweru przy Dobrej. Ekipa Pawła Makucha w poprzedniej kadencji zataiła przed radnymi prawdę o działkach?

Kilka słów przypomnienia. Teren przy ulicy Dobrej przez wiele lat pełnił funkcję zielonego skweru dla mieszkańców osiedla Staszica, choć jego właścicielem był prywatny inwestor. Ten postanowił w końcu skorzystać z przysługującego mu prawa do dysponowania działką i wybudować siedmiokondygnacyjny blok mieszkalny. Informacja wywołała duży sprzeciw mieszkańców, dla których skwer to jedyny teren rekreacyjny w okolicy.
Władze miasta, na czele z prezydentem Pawłem Makuchem, podjęły działania mające na celu ochronę tego terenu. W 2020 roku rozpoczęto procedurę zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (MPZP), aby wykluczyć możliwość zabudowy wielorodzinnej na tym obszarze. Nowy plan, przyjęty w listopadzie 2021 roku, przewidywał tam już wyłącznie zieleń urządzoną lub usługi kultury.
Zmiana planu spotkała się z roszczeniami właściciela działek. Wystąpił do sądu o odszkodowanie w wysokości ponad 7 mln zł, argumentując, że pozbawiono go prawa do gospodarowania swoją własnością. Aby uniknąć kosztownego procesu oraz wysokiej zapłaty, władze Pruszkowa usiadły z nim do negocjacji i ostatecznie zaproponowały mu zamianę działek przy Dobrej na nieruchomości miejskie przy ulicy Potulickiego 4 i 6. Inwestor zgodził się – wycofał pozew i zrzekł się wszelkich roszczeń wobec miasta.
Decyzja o zamianie nieruchomości została pozytywnie zaopiniowana przez Komisję Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska rady miasta, kierowaną w poprzedniej kadencji przez Karola Chlebińskiego, a następnie zatwierdzona przez radę miasta na sesji w grudniu 2023 roku.
Warto dodać, że wszystkie działania odbywały się pod presją czasu. Właściciel działek przy Dobrej wystąpił bowiem do starosty o wydanie pozwolenia na budowę. Zmiana planu zagospodarowania, procedowana przez Urząd Miasta Pruszkowa, miała wydaniu tego pozwolenia zapobiec. Z urzędu do radnych płynął przekaz, że plan trzeba jak zmieniać jak najszybciej, aby wygrać wyścig z czasem. Udało się.
Teraz wypłynęły nowe fakty. Okazuje się, że działki przy Dobrej formalnie nie mają dostępu do drogi publicznej. A to oznacza, że pozwolenie na budowę bloku nie mogło tam zostać wydane! Wynika to z przepisów dwóch ustaw – prawa budowlanego oraz ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Drogi wokół skweru przy Dobrej to drogi wewnętrzne Pruszkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Nie mają statusu publicznych.
Dlaczego radni w poprzedniej kadencji zgodzili się, by miasto oddało inwestorowi atrakcyjne działki przy ulicy Potulickiego, w samym centrum miasta, w zamian za teren, gdzie i tak niczego zbudować nie można?
Bomba na marcowej sesji rady miasta
To, co wydarzyło się na ostatniej sesji, najlepiej odda dialog, do którego na niej doszło (publikujemy skróconą wersję).
Karol Chlebiński, przewodniczący Rady Miasta Pruszkowa, zwracając się do prezydenta Piotra Bąka: A teraz będzie niemiło. Prosiłem, żeby z rozwagą podchodzić do wpisywania nowych zadań inwestycyjnych do budżetu i wieloletniej prognozy finansowej. Z przykrością odnotowuję, że wpisaliście przebudowę ulicy Dobrej. Chciałbym poznać powód, dlaczego w kwietniu nagle wprowadzacie tę ulicę do planu realizacji inwestycji. To mi się nie podoba. Rezerwujecie 150 tysięcy złotych, a przecież na tej kwocie się nie skończy.
Prezydent Piotr Bąk: Mnie też się to nie podoba, ale naprawiamy nieprawidłowości. Teren wokół ulic Dobrej i Piwnej to obecnie teren zielony, który – w wyniku decyzji – został zamieniony z prywatnym właścicielem i przeszedł na własność miasta. Żeby cokolwiek tam zrealizować, nawet tylko zagospodarować jako teren zielony, musi być zapewniony dostęp do drogi publicznej. Okazuje się, że ten teren, nawet kiedy był we władaniu prywatnego inwestora, nie miał takiego dostępu. Te 150 tysięcy złotych to środki przeznaczone na przygotowanie projektu przebudowy ulicy Dobrej – żeby zapewnić oficjalny dostęp do drogi publicznej.
Karol Chlebiński: Nie przypominam sobie, żeby w poprzedniej kadencji była prowadzona dyskusja czy przekazana radnym informacja, że te działki nie mają dostępu do drogi publicznej. Może pan radny Makuch coś więcej powie na ten temat. Czy był pan tego świadomy?
Paweł Makuch: Nie pamiętam. Ale na pewno żadne informacje przed wysoką radą nie były zatajane.
Karol Chlebiński: Przecież byliśmy ponaglani, żeby przyspieszyć działania, bo inwestor miał już wystąpić o pozwolenie na budowę.
Paweł Makuch: Ja nadal uważam, że odzyskanie tego terenu w środku osiedla Staszica daje realną możliwość przywrócenia go mieszkańcom.
Karol Chlebiński: Śledziłem ten proces bardzo dokładnie – od 2020 roku. Dlaczego używano argumentu, że inwestor zaraz otrzyma pozwolenie na budowę, skoro działka nie miała dostępu do drogi publicznej? Jestem porażony tym, że na żadnym etapie nie pojawiła się informacja, że przystępujemy do procesu zamiany działek, które są pozbawione dostępu do drogi publicznej.
Konsekwencje finansowe dla miasta
Jak tłumaczył na sesji prezydent Bąk, aby miasto mogło w jakikolwiek sposób zagospodarować teren przy Dobrej (mają tam powstać alejki, plac zabaw, wybieg dla psów, rabaty kwietne, stanie niewielki budynek zwany Kulturoteką), muszą mieć dostęp do drogi publicznej. Tymczasem współwłaścicielami gruntów pod drogami wewnętrznymi jest około 700 osób, członków spółdzielni mieszkaniowej. Negocjacje z tyloma osobami w sprawie odsprzedaży zajęłyby lata. Podobnie długo trwałaby sprawa sądowa w sprawie ustanowienia służebności drogowej.
Dlatego miasto chce skorzystać z przepisów ustawy o szczególnych zasadach przygotowania i realizacji inwestycji w zakresie dróg publicznych (tzw. ustawa ZRID-owska). Umożliwia ona „siłowe” przejęcie własności gruntów pod drogę w zamian za odszkodowanie. Przebudowana w ten sposób zostanie ulica Dobra od Powstańców do skweru. Rozwiązanie ma jednak wady: droga, która powstanie, musi mieć pełne parametry drogi publicznej, a więc będzie szersza od obecnej ulicy Dobrej. To oznacza przejęcie od PSM i współwłaścicieli pasa gruntu wzdłuż całego przebudowywanego odcinka. Koszt odszkodowań oraz samych robót sięgnie zapewne wielu milionów złotych. O takich nakładach ekipa Pawła Makucha i Konrada Sipiery w poprzedniej kadencji nie informowała ani opinii publicznej, ani nawet radnych.
Dlaczego istotne informacje nie zostały radnym przekazane? O odpowiedź na to pytanie poprosiliśmy poprzedniego prezydenta oraz jego zastępcę.
Paweł Makuch: Cała procedura była transparentna
– W przedmiotowym temacie z całą stanowczością zapewniam, że cała procedura odbyła się transparentnie, uczciwie i zgodnie z obowiązującym prawem – odpisał Paweł Makuch. – Wszystkie dokumenty dotyczące tej sprawy, do których nie mam teraz dostępu, dostępne są w urzędzie miasta. Nie przypuszczam, aby przy otwartości władz i chęci obiektywnego przedstawienia tematu miał pan problem z uzyskaniem do nich dostępu (to przytyk do autora tego artykułu – przy. red.). Raz jeszcze podkreślam, że cały proces zamiany działek odbył się w sposób transparentny, a radni, którzy decyzję podjęli, mieli dostęp do wszystkich informacji i dokumentów. Żadne fakty nie zostały zatajone.
Konrad Sipiera: Procedury były zgodne z prawem
– Wszystkie procedury związane z zamianą działek zostały przeprowadzone zgodnie z obowiązującym prawem, a radni miasta Pruszkowa mieli pełen dostęp do dokumentów i informacji niezbędnych do podjęcia decyzji – napisał z kolei Konrad Sipiera, dziś radny powiatu pruszkowskiego. – Kategorycznie nie zgadzam się z zarzutem, jakoby radni zostali wprowadzeni w błąd. Obecnie nie pełnię już funkcji zastępcy prezydenta, dlatego w celu zapoznania się z dokumentacją rekomenduję kontakt z prezydentem miasta Pruszkowa.
Zanim jeszcze przesłał do redakcji zpruszkowa.pl swoje stanowisko, Konrad Sipiera opublikował w mediach społecznościowych post, w którym najpierw uderza we władze z SPP z czasów Jana Starzyńskiego (pyta, dlaczego w ogóle teren przy Dobrej został przeznaczony pod zabudowę, a nie pod rekreację: „Przypadek? Wtedy za planowanie odpowiadał wiceprezydent Andrzej Kurzela – dziś promotor obecnego wiceprezydenta Landowskiego”), a potem dyskusję, która odbyła się na sesji rady miasta, nazywa „teatrem”.
„Mieszkańcy mogą zyskać funkcjonalny teren, który będzie im służył. Dzięki działaniom w poprzedniej kadencji, nie staną tu ogromne bloki. Obecne władze mają do wykonania zadanie dla dobra mieszkańców – zapewnienie dostępu do drogi. Czy podołają? Czy będziemy świadkami jałowej dyskusji oraz spektaklu nieudolności i szukania winnych?” – pyta retorycznie Sipiera. Jego zdaniem, władze Pruszkowa jedynie „kreują aferę”.
Lista pytań i wątpliwości. Dlaczego ówcześni radni sami tego nie odkryli?
Do dwóch radnych poprzedniej kadencji (a dziś prezydenta oraz przewodniczącego rady), wysłaliśmy prośby o komentarz oraz pytania, dlaczego tak istotne szczegóły dotyczące sytuacji prawnej terenów przy Dobrej umknęły ich uwadze. Dlaczego obaj, słynący z dociekliwości, sami nie odkryli prawdy o statusie prawnym gruntów? Czy rzeczywiście uważają, że ówczesna ekipa rządzącą miastem zataiła przed nimi ważne informacje?
Karol Chlebiński: Paweł Makuch oszczędnie gospodarował faktami
– Nie, nie byłem – odpisał nam przewodniczący rady na pytanie, czy głosując w sprawie zmiany planu zagospodarowania dla nieruchomości przy Dobrej oraz w sprawie zamiany nieruchomości był świadomy braku dostępu działki przy Dobrej do drogi publicznej. – Uprzednia władza wykonawcza swoje propozycje poszczególnych projektów uchwał w przedmiotowej sprawie opierała na argumencie „dobra mieszkańców”, które trudno podważyć. Argument ten w kontekście wybudowanego ogrodzenia terenu przez właściciela a także informacji o złożonym wniosku o pozwolenie na budowę budował presję. Dodatkowo podczas procedury uchwalania MPZP radni uzyskali informacje od projektanta planu, że właściciel ogrodzonego terenu złożył nie jeden, a dwa wnioski o pozwolenie na budowę. Warto również zauważyć, że podczas sesji, na której uchwalano plan, pan Paweł Makuch, ówczesny prezydent, poinformował, iż nie uwzględnił uwag złożonych do planu przez radnych. Wyjaśnił to koniecznością ponownego wyłożenia projektu planu i wydłużeniem procedury o dwa miesiące, co w kontekście złożonych wniosków o pozwolenie na budowę, zgodnie z przekazywanymi radnym informacjami, miało istotne znaczenie. Presja cały czas rosła... z drugiej zaś strony byli mieszkańcy, ich obawy i oczekiwania co do przeznaczenia tego terenu. Przypomnę, że samo ogrodzenie terenu dewelopera spowodowało ogromny sprzeciw mieszkańców.
Dlaczego jednak radni sami nie wykryli faktów? Mają przecież dostęp do map na Geoportalu. – Podczas posiedzeń Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska oraz sesji rady miasta tematy związane z zamianą przedmiotowych nieruchomości były omawiane w wielu zakresach. Należy zauważyć, że nieruchomości, których właścicielem stała się gmina miasto Pruszków, położone są niemal w centrum miasta i każdy z nas dotrze do nich ulicami: Powstańców, Dobrą, Lessową i Piwną. W Systemie Informacji Przestrzennej Miasta te ulice w klasoużytkach EGiB zawierają m.in. symbol „dr”, tym samym zestawiając mapę oraz ww. symbol można odnieść wrażenie, że nieruchomości mają dostęp do drogi publicznej – tłumaczy Karol Chlebiński. I podkreśla, że nie wgląd w ogólnodostępny system, a urzędowy dokument jest rzetelnym potwierdzeniem posiadania (lub nie) dostępu nieruchomości do drogi publicznej.
Czy czuje się wprowadzony w błąd przez poprzednie władze miasta? Chlebiński: – Tak i to nie tylko w tej sprawie. Decyzja, którą podjęła wysoka rada, została podjęta zgodnie z wiedzą, jaką przekazywali radnym ówczesny prezydent i urzędnicy, a także zgodna z oczekiwaniami mieszkańców. W obliczu tych wydarzeń można stwierdzić, że pan Paweł Makuch oszczędnie gospodarował faktami, co skutkuje dziś koniecznością przystąpienia do procesu uregulowania kwestii dostępu nieruchomości do drogi publicznej.
Piotr Bąk: Jako radny nie miałem takich informacji
– Procedowanie planu zagospodarowania było ekspresowe w porównaniu do procedowania innych planów. A wszystko to było wynikiem pojawienia się na tym terenie ogrodzenia „zabezpieczającego” teren pod potencjalną budowę, co wzbudziło duży niepokój i mieszkańców wraz z oczekiwaniami, iż teren pozostanie zielony. Trzeba pamiętać, że radni podczas prac komisji i obrad sesji dostali informację, że inwestor wystąpił już o pozwolenia na budowę – odpisał nam, w podobnym tonie co Karol Chlebiński, prezydent Pruszkowa.
Jak przypomina, podczas procedowania projektu planu miejscowego omawianych jest wiele aspektów, takich jak intensywność zabudowy, jej maksymalna wysokość, powierzchnia zabudowy, powierzchnia biologicznie czynna, wskaźnik miejsc parkingowych. – Na projekcie planu kolorem białym wyrysowane są układy drogowe. Nikt z radnych nie przypuszczał, że teren w środku miasta, otoczony wyznaczonym układem drogowym, nie ma dostępu do drogi publicznej – pisze prezydent. – Na etapie głosowania, według posiadanej w tamtym czasie wiedzy i dokumentów, decyzja była podjęta zgodnie z wolą ówczesnego prezydenta, który na każdym etapie prac deklarował i podkreślał, że ten teren należy zachować dla mieszkańców. I oczywiście, zgodnie z ich oczekiwaniami.
A dlaczego miasto decyduje się teraz na bardzo kosztowną przebudowę ulicy Dobrej, zamiast dogadać się z PSM w sprawie dostępu do spółdzielczych terenów? Dlaczego nie pójdzie do sądu, aby ustanowić służebność drogową?
– Gdyby podpisanie porozumienia z PSM było faktycznie możliwe, z pewnością miasto skorzystałoby z takiego rozwiązania. Niestety, właścicielami dziełek, na których znajduje się m.in. ulica Dobra, poza PSM jest jeszcze około 700 udziałowców – właścicieli wyodrębnianych lokali – odpowiada Piotr Bąk. – Można próbować ustanowić służebność drogi koniecznej, ale to wymaga ustalenia wszystkich właścicieli i podpisania z nimi wszystkimi stosownych zgód – notarialnie lub sądownie. To proces na 2–3 lata. Na dziś ZRID (zezwolenie na realizację inwestycji drogowej – przyp. red.) jest najszybszym i najskuteczniejszym rozwiązaniem tej sytuacji. Skoro poprzedni prezydent Paweł Makuch twierdzi, że były lub są inne sposoby ustanowienia dostępności do drogi publicznej dla tych nieruchomości, to dlaczego nie zostały podjęte takie działania? Dlaczego nie został złożony wniosek do sądu o ustanowienie służebności drogi koniecznej? – pyta retorycznie prezydent Bąk.
Do sprawy będziemy w portalu zpruszkowa.pl wracać.