Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Radni chcą się polansować przy wręczaniu stypendiów?

Sławomir BUKOWSKI
Radna Eliza Kurzela stoczyła batalię, żeby dyplomy wybitnym uczniom wręczane były na sesji rady miasta, a nie w szkole. Przegrała.
Stypendia.jpg
Ilustracja: Stypendia.jpg

Eliza Kurzela (niezrzeszona), wiceprzewodnicząca Rady Miasta Pruszkowa, od początku kadencji manifestuje niechęć wobec prezydenta Pawła Makucha i wielu zgłaszanych przez niego projektów uchwał. Kolejną odsłoną konfliktu była seria prób wprowadzenia zmian w opracowanym właśnie programie przyznawania stypendiów dla wybitnie uzdolnionych uczniów. Podczas Komisji Oświaty, kiedy program był opiniowany, Kurzela zgłosiła wniosek, żeby stypendium nosiło nazwę Miasta Pruszkowa, a nie Prezydenta Miasta Pruszkowa (dostał poparcie większości radnych), żeby dyplomy jako wyrazy uznania wręczane były uczniom nie w szkole, a na sesji rady miasta (również przeszedł), a wreszcie, żeby stypendium mogli otrzymać tylko ci uczniowie, których rodzice odprowadzają podatki w Pruszkowie. Ten pomysł przepadł już na komisji – pisaliśmy o tym w portalu zpruszkowa.pl. Wniosek radnej był antyspołeczny, oznaczałby dyskryminację dzieci chodzących do pruszkowskich szkół na podstawie porozumień z innymi gminami, ale także na przykład dzieci rozwiedzionych rodziców, z których jedno w Pruszkowie już nie mieszka. Do tego był sprzeczny z obowiązującym w Polsce prawem, o czym w odrębnym artykule pisał Jakub Dorosz.

Dwie pierwsze propozycje radnej z nową siłą powróciły jednak na sesji w czwartek w ubiegłym tygodniu. I spotkały się z ogólną krytyką, szczególnie ta dotycząca wyprowadzenia ze szkół uroczystości wręczania uczniom dyplomów. – Wnoszę o odrzucenie tej poprawki. Mówimy o uczniach szkoły podstawowej. Stypendium za wybitne osiągnięcie to dla nich wyróżnienie, splendor i prestiż. Powinni być wyczytywani i promowani wśród uczniów własnej szkoły, w obecności grona pedagogicznego. Ta poprawka nie gwarantuje osiągnięcia celów programu stypendialnego – tłumaczył prezydent Paweł Makuch. Argumentował, że nie ma gwarancji, że rodzice przyprowadzą ucznia na sesję rady miasta, żeby odebrał dyplom, nie można też z góry zakładać, że wyrażą zgodę na udostępnienie jego danych osobowych (sesje są transmitowane w internecie). A co, jeśli jeszcze przez długi czas obrady będą odbywać się zdalnie? Jak uczniowie mieliby w nich uczestniczyć?

Odpowiedzialna za oświatę wiceprezydent Beata Czyżewska poinformowała, że po komisji, na której opiniowano poprawki Elizy Kurzeli, odezwało się wielu rodziców i pracowników oświaty z prośbą, aby takich rozwiązań nie wprowadzać. – Istnieje poważna obawa, że zniweczymy możliwość realizacji celów programu, wśród których jest wyraźnie napisane, że ma on promować pozytywne wzorce w społeczności szkolnej. Uchwała ma wspierać edukację uzdolnionych dzieci, przyczyniając się do wzrostu motywacji i większej aktywności w podejmowaniu takich wyzwań – mówiła Czyżewska prosząc o wycofanie się z kontrowersyjnego pomysłu. Albo o zmianę poprawki i dodanie zapisu dopuszczającego możliwość wręczania nagród także w szkole.

Eliza Kurzela broniła się, tłumaczyła, że jej wniosek należy czytać łącznie z kolejnym, aby stypendium samorządowe – a nie szkolne, co mocno podkreślała – nosiło nazwę: Miasta Pruszkowa, a nie Prezydenta Miasta Pruszkowa. – Uhonorowanie ucznia, który wykazał się ponadprzeciętnymi, wręcz wybitnymi zasługami dla szkoły, dla siebie, dla naszej społeczności, na forum samorządowym, jakim jest rada miasta, jest dodatkowym wyróżnieniem dla młodego człowieka – powiedziała. I zaatakowała Pawła Makucha: – Mówiąc o zgodzie na publikację wizerunku mam nadzieję, że prezydent zadbał o to, kiedy zespół Pruszkowiacy występował na sesji rady, gdy rada nadawała skwerowi w parku Potulickich nazwę Pruszkowiaków – wypaliła radna. Spudłowała – bo nie tylko rodzice dzieci uczestniczących w zajęciach Zespołu Tańca Ludowego „Pruszkowiacy”, ale rodzice uczniów szkół artystycznych w całej Polsce, zapisując dzieci na zajęcia, muszą podpisać klauzulę, w której wyrażają zgodę na udział w publicznych pokazach umiejętności oraz na publikację wizerunku w działaniach promujących szkoły.

Sławomir Bukowski: “Obrady pruszkowskiej rady w tym roku przybierają formę wojenek podjazdowych. Pół biedy, kiedy radni i prezydent licytują się, do kogo należeć będzie ostatnie zdanie w rozmaitych kwestiach, gorzej, kiedy torpedowane są pomysły mające usprawnić proces zarządzania miastem albo wprowadzić nową jakość w przestrzeni publicznej. Ale całkowicie niedopuszczalne są dla mnie próby grania dziećmi dla osiągnięcia osobistych celów.”

Paweł Makuch cierpliwie tłumaczył, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dyplomy wręczali wspólnie on wraz z przewodniczącym Rady Miasta Pruszkowa – bądź ich przedstawiciele – ale w szkole. I jeśli radnej zależy, to poprawka w takim brzmieniu może się w uchwale znaleźć. Radny Jakub Kotelecki tłumaczył Elizie Kurzeli: – Ta nagroda ma być dla ucznia, a nie w celu lansowania się pana prezydenta czy pani wiceprzewodniczącej – mówił. Wiceprezydent Czyżewska prosiła: – Mówimy o prestiżowej nagrodzie dla naszych uczniów. Oczywiście, stypendium to pieniądze, które wpłyną na konta rodziców. Ale ważny jest cel: mówimy o dzieciach, które powinny mieć możliwość odebrania dyplomu w środowisku rówieśniczym. Poproszę o głęboką refleksję, bo najbardziej na sercu zależy nam dobro naszych uczniów.

Jednak Kurzela, której w trakcie oficjalnych wystąpień nie poparł żaden radny, obstawała przy swoim. Dodała jedynie, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w szkole zorganizowano apel, na którym dyrektor po prostu odczyta nazwiska nagrodzonych uczniów. Dyskusję ucięła w końcu przewodnicząca Komisji Oświaty Małgorzata Widera, nazywając ją… żenującą (sic!).

Jak poprawki Kurzeli wypadły w głosowaniach? Ta, żeby dyplomy wręczać uzdolnionym uczniom na sesji zamiast w szkole – choć na komisji przeszła – podczas głosowania na forum całej rady ostatecznie została odrzucona. Przeciw niej było dziewięcioro radnych: Ewa Białaszewska-Szmalec, Marta Dziudzi, Dariusz Krupa, Kazimierz Mazur, Anna Maria Szczepaniak oraz Paweł Zagrajek (PiS), a także Eugeniusz Kulpa (SPP) oraz Jakub Kotelecki i Grzegorz Szachogłuchowicz (niezrzeszeni). Propozycję poparli: Piotr Bąk i Dorota Kossakowska (KO), Karol Chlebiński i Józef Moczuło (SPP) oraz Andrzej Kurzela i sama wnioskodawczyni Eliza Kurzela (niezrzeszeni). Od głosu wstrzymała się siódemka: Krzysztof Biskupski, Olgierd Lewan, Mieczysław Maliszewski oraz Józef Osiński (SPP), Jacek Rybczyński (formalnie w klubie SPP), a także Edgar Czop i Małgorzata Widera (KO).

Finalnie przeszła za to poprawka Elizy Kurzeli, żeby stypendium nazywało się: Miasta Pruszkowa. Poparli ją: Piotr Bąk, Edgar Czop i Dorota Kossakowska (KO), Krzysztof Biskupski, Karol Chlebiński, Olgierd Lewan, Mieczysław Maliszewski, Józef Moczuło i Józef Osiński (SPP), oraz Andrzej Kurzela i Eliza Kurzela (niezrzeszeni). Przeciw byli: Ewa Białaszewska-Szmalec, Dariusz Krupa, Kazimierz Mazur, Anna Maria Szczepaniak i Paweł Zagrajek (PiS), Jacek Rybczyński (klub SPP) oraz Jakub Kotelecki i Grzegorz Szachogłuchowicz (niezrzeszeni). Wstrzymało się dwoje radnych: Małgorzata Widera (KO) i Eugeniusz Kulpa (SPP).

Poproszony po głosowaniu o komentarz radny Jacek Rybczyński, który nie tylko jest trenerem pierwszoligowego zespołu koszykówki kobiet, ale też pracuje jako nauczyciel wychowania fizycznego w szkole podstawowej, nie krył krytycznego stosunku do poprawek Elizy Kurzeli. – Przez blisko dwadzieścia lat nagrody czy stypendia fundowane przez miasto nosiły nazwę: Prezydenta Miasta Pruszkowa i nikt nie widział w tym niczego niestosownego. Dziś na forum rady miasta jesteśmy świadkami personalnych rozgrywek. A co do miejsca wręczania dyplomów – istota stypendium dla wybitnie uzdolnionych uczniów polega na tym, że uroczystość odbywa się w szkole, a uczniowie odbierają dyplomy przed swoimi koleżankami i kolegami. To największa frajda i najlepsza motywacja dla młodych ludzi – powiedział Rybczyński.

Komentarz autora:

Obrady pruszkowskiej rady w tym roku przybierają formę wojenek podjazdowych. Pół biedy, kiedy radni i prezydent licytują się, do kogo należeć będzie ostatnie zdanie w rozmaitych kwestiach, gorzej, kiedy torpedowane są pomysły mające usprawnić proces zarządzania miastem albo wprowadzić nową jakość w przestrzeni publicznej. Ale całkowicie niedopuszczalne są dla mnie próby grania dziećmi dla osiągnięcia osobistych celów. Dla działań podjętych przez Elizę Kurzelę nie znajduję racjonalnego uzasadnienia. Zdumiewające dla mnie było też poparcie udzielone jej w głosowaniach przez kilkoro radnych SPP i KO. Radna o oponentach lubi wyrażać się dosadnie, że „bredzą”. Jak zatem należałoby nazwać jej propozycje?

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: